O (!) BŁĘDY ?

Nie chcę pisać, że cię kocham! Słowa cisną się pod palce,
I znów leją się na papier, choć po heroicznej walce
Ja przegrany piszę: Kocham! Kocham choć tak bardzo boli.
Dziwnie jakoś na mnie patrzysz. Proszę śmiej się depcz do woli.
Ja cię kocham do szaleństwa! Kocham zawsze! Kocham wszędzie!
I choć wiem : To nie ma sensu. Cierpiąc trwam w swoim obłędzie.

GROBOWY?

Ziarnko po ziarnku przelatuje czas w klepsydrze
Dosyć walki nie chcę łba odcinać dziś kolejnej hydrze
Chciałbym czuć, kiedy położy dłoń zimną na rozpalonym czole
Chcę być świadom że te wszystkie losu dole i niedole
Były warte życia które z sykiem się jak knot dopala
Na opuszkach palców drętwych wagi się przechyla szala
Zdartym głosem od modlitwy bezustannej nie słuchanej
Ze sakramentalnym niezbyt dumnie brzmiącym w trumnie cichym amen
Z prochu wstałeś i jak wstałeś tak się w proch obrócisz
Chcę spróbować być człowieczy bardziej ludzki nie mieć duszy

ODCHODY

Chcę zerwać siatkę nici projektów snując pajęczyny zapomnienia
Choć niby tyle do westchnień obiektów mnie tylko twoja postać rozaniela.
Trawi mnie ogień fascynacji tobą, rząd żądz nie pomaga wcale w tym,
Abym zapomniał, jak mogło być błogo, sprawcą tego szczęścia mogłaś zostać ty…

ZIMOWE OGRODY (DEDYKUJĘ BASI P.)

Wiesz, czasem trudno pisać wprost o uczuciach,
Choć mnie rozpiera radość ogień uszami bucha.
Opowiem więc o ogrodzie, w którym kwiat jabłoni
Niewinny wprost bielą motyl zwiewny goni,
Kiedy na wietrze dygocze lekko z wdziękiem…
Gdzie nawet owad w sieci pajęczej…
W kropelkach rosy, słońcu skąpany
Zapachem wiosny słowik pijany…
W moim ogrodzie, świerszczy bajaniu,
Z trawy zieleni na miękkim posłaniu,
Niedbałym ruchem odgarniając włosy,
Radując żywych swym anielskim głosem…
Dzięki takim podróżą tą zimową porą
Wiosenne się myśli w mojej głowie biorą.

PYSIO

Ciągle czekam, czas się kurczy
Choć cierpliwość jest tak wieka!
Wciąż cię kocham i wciąż pragnę
Tulić, nosić cię na rękach.
Znów próbuję lać odtrutkę,
Choć się staram do szaleństwa…
Nie potrafię cię wyplenić
Z zakamarków mego wnętrza.

DROBINKI, OKRUCHY, OKRUSZKI

Kiedy nie może mnie spotkać radość nieskończenie przeogromna – miłość twa
Muszę zwyciężać słabości, choć ciężko tak wzniecić znów żar.
Kiedy nie może mnie spotkać radość nieskończenie przeogromna – miłość twa
Muszą dziś starczyć te małe, więc cieszą: powiew wiosny, dziecięcy uśmiech, stokrotki kwiat.

PRAWD (D) ZIWY

No i powiedz, czemu te zabawy ciągle moim kosztem?
Och ma pani, ja już dawno z naiwności swej wyrosłem.
Będę wielkim, choćby tylko wielkim łgarzem.
Dość stagnacji pragnę w ruchu nieustannie nowych wrażeń.
Mówię sobie, lecz wieczorem znów przed twym ołtarzem klękam,
Bo cię kocham, a ta miłość tak męcząca, tak bezwzględna.

KU POKRZEPIENIU

Ujarzmieni kajdanami prawd nie umiemy wzbić się w górę.
W pajęczynach paradoksów opadamy w czarną dziurę.
A marzenia? Leżą w chmurach, na obłokach śpią skulone
Tak realnie nierealne od niewiary przykurzone.
Więc co robić, kiedy leżą tam, na wyciągnięcie ręki w chmurach?
Musisz tylko w siebie wierzyć choć to trudne nie mów: bzdura.
Rozłóż skrzydła wyobraźni, wzleć wysoko, unieś pióra,
Wzbij się w górę ku obłokom… Hej! Ty latasz! To nie złuda!
Już świat cały u stóp leży, w spazmach szczęścia twoja buzia
I zdobywcy toczysz wzrokiem. Wiara! Wiara czyni cuda!

PLAMKA

Wśród fantazji śmierci
Błogosławieństw życia
Rzeczywistość mierzi
– Ponure odkrycia.

LEGOWISKO

Ty, który wisisz, gdy inni leżą.
Ty, oni swoją miarą cię mierzą.
Ty, który wodę zamieniasz w wino.
Ty, który spałeś z łatwą dziewczyną.
Ty, który ciągniesz swe ideały.
Ty, synu boży, tak doskonały.
Ty, modlisz się, by lud był szczęśliwy.
Ty, obiecujesz raj dla nieżywych.
Ja, chyba w końcu wydoroślałem.
Ja, coś się stało z moim zapałem
Ja, już nie wierzę w czcze obietnice.
Ja, bardzo szczerze szczęścia jej życzę.
Ja, rwę uczucia, choć jestem czuły.
Ja, wreszcie widzę drobne szczegóły.
Ja, i to boli chyba najwięcej.
Ja, się układam w swojej trumience.