KACZUSZKA

Wiem, że mogę cię pieścić tylko swoimi oczami.
Zza pancernej szyby mgliste lizać ściany.
Kocham kwiaty twych ust spływające do poduchy
I śnić mogę, że współgrają nasze ruchy…
Wiatr kołysze, wprowadzając powiew świeży,
Ale rankiem już brakuje sił, by w cuda wierzyć.

BLOKADA

Gryzę, drapię, nie pomaga.
Cisza duszę wyjaławia!
Dławi, dusi, i wysysa,
Znów dokłada mi z kopyta,
Bym od telefonu z dala
Już numerów nie odwalał.
Gryzę, drapię, sił brakuję,
Czy ja jestem takim ujem,
Że nie mogę mówić o tym,
Jakie serce ma tęsknoty?
Czy tak bardzo uszy drażni,
Że chcę więcej niż przyjaźni?
Gryzę, drapię, nie pomaga.
Cisza duszę wyjaławia!
Wciąż narzuca mi blokady,
A ja już nie daję rady!
Muszę, muszę przerwać ciszę,
Byle tylko móc ją słyszeć.

(CHCESZ OSZOŁOMIONEGO) SZ(YMP)ANSA?

Móc pobyć z tobą sam na sam, bez tłoku, ścisku, rozpraszaczy
I zamknąć się na cały świat, rozpiąć parasol fascynacji.
Rozmawiać na tematy wszelkie, patrzeć, jak błyszczą twoje oczy.
Wolno na spacer iść pod rękę, po łąkach wyobraźni kroczyć.
Objąć cię w tali, pieścić czule, od zgiełku miasta zrejterować
W leśnych ostępach tylko z tobą szałas miłości wybudować.
Dziś właśnie takie mam marzenia. Czy są realne? Czas pokaże.
Lecz wiem i czuję podświadomie, że dobrze może być nam razem.

ŚLEPIEC

Zjedz mnie, abym już nie musiał myśleć – ściągnij w sieć.
Krwią nabrzmiałe białka oczu – mój ekranie jaśniej świeć.
Nie dospanie mnie ratuje nocą jestem twój po świt.
I z szarości będę wracał pod twe skrzydła… Tylko ty.
Otwórz pliki wyobraźni ja już nie chcę ściany gryźć.
Pozwól z myszą zaprzyjaźnić ona mi nie zrobi nic.
W twardym dysku coś szwankuje, ale czy to pech?
Ja wymiatam wszystkie słowa, które są na wielkie d.

NOWA MODLITWA

Aniele mój stróżu błagam obudź się
Zdejmij z mego czoła chmurny życia cień.
Aniele rusz się przestań wreszcie spać
Dopomóż bym beztrosko znów się umiał śmiać.
Aniele może nawet weź mnie w końcu stąd.
Mam dość walki, ja nie stoję tak, jak dąb.
Aniele mój stróżu błagam obudź się
Zdejmij z mego czoła chmurny życia cień.
Aniele z Amorkiem zawiąż wreszcie pakt
By grot skierował celniej, mój był następny akt.

WYBAWIENIE

Nie czuję już uderzeń młota, który raz, po raz wali w głowę.
Nie czuję także krwawych otarć dzielących czaszkę na połowę.
Myśl się zaciska, jak garota, zabiera oddech, charczy, zgrzyta,
A rozum taki jest bezpieczny, jak małpa, w której ręku brzytwa.
I nagle w dali błyszczy światło… Tli się, lecz starczy na początek,
Patrzą jej oczy w moje oczy tak długo ciepła nie czujące.
Istotka, która tyle daje, że nigdy nie dostałem więcej…
Gdy się potykam, już jest obok z troską wyciąga do mnie rękę..
Potrafi patrzeć z wielkim żarem: wypalić troski, stopić sopel,
Otwarte serce moje całe, już z wrót odleciał ostatni skobel.
Ja wreszcie żyję! Jestem radosny! Pękły kajdany i moc wróciła!
To wszystko uczyniła miłość! Ogromna jest miłości siła!