POGROMCY (SPIRYTUSÓW) DUCHÓW

Chandra chwyciła w szpony złe i tłukła łbem o ścianę.
Zamordowałem wczoraj smutki – wszyściutkie, jakie miałem.
Choć rano trochę męczył kac – jakoś go przetrzymałem.
Znów jestem wolny. A wszystkie troski? Zniknęły. Niebywałe.
Lecz jeśli wrócą nową falą, siądziemy z mym kolega,
I wszystkie smutki – on i ja – chyłkiem utopim do ostatniego.
I znowu coca doda sił, by ból wypędzić z głowy,
I znów ten świat okaże się być piękny i bajkowy.