Coraz trudniej się po schodach życia drapać,
Z każdym dniem, jak świeca gaśnie zapał.
Sił ubywa, sensu z każdym słońca wschodem.
Coraz trudniej, bardziej stromy każdy schodek.
Zęby słabsze i radości trudniej znaleźć,
A ze łzami z wszystkich kątów pełzną żale.
Gdzieś marzenia legły trupem niespełnione.
Że nadzieje? W szklance czystej zatopione.
Z hukiem spadła z kalendarza kartka nowa.
Cienie wokół, puste serce, ciężka głowa.
Znów w tunelu. Sił nie mają ciągnąć konie
Tylko ciemność w niej mdły napis stacja koniec.
SYMFONIA
Jak eter, więc znów rozpływasz się…
Tak piękna, wydaje się, że śnię…
Tak lekko unosisz się nad mgłą,
Że oczy wciąż w niebo patrzeć chcą.
Kobieca, a przy tym tak dziecinna.
Zmysłowa, do tego tak niewinna
Ostatnia, a przy tym zawsze pierwsza
Realna, a tak, jak z bajki, wiersza
Tak moja, a jednak, tak daleka
Tak ze mną, a tak wciąż muszę czekać
DIABOLIQE
Potrząsam głową, by sen mógł odejść.
W nozdrza zaduchu uderza smrodek.
Pot zimną płynie po czole strugą…
Chwila, lecz czemu trwa tak długo?
Prawdy opluwam wczoraj je miałem.
Zostałem sam z wszechwładnym żalem.
Pot zimną płynie po czole strugą…
Chwila, lecz czemu trwa tak długo?
Zabieram chaos dłonie już zabrałem.
Podnoszę myśli, dusza znów z ciałem.
Pot zimną płynie po czole strugą…
Chwila, lecz czemu trwa tak długo?
Sznuruję usta skowyt zamknę w sobie.
Oczy, by nie uronić ni łezki spod powiek.
Dreszcze na przemian z zimna i gorąca.
Początku chcę, nocy początku nie końca…
KRA VAN
W moich oczach nie ma błysku – matowieje.
Myśli mroczne stada sępów, a nadzieje
U stóp moich niczym ołowiane kule…
Hieny szarpią za nogawki, za koszule…
W pustce wnętrza obdartego niby szmata
Zimno, wilgno, tylko obok siąść i płakać.
Szyja łączy głowę z resztą jakimś cudem,
Lecz czy jeszcze jest na karku? Węszę złudę.
Czy oddycham? Tak, powietrza jęczy para.
Tylko, po co? Za co tak olbrzymia kara?
Nie chcę życia, nie zniosę kolejnej tony
Na swym karku. Niech żałobne biją dzwony.
I Gawrony ze skrzydeł czarnych łopotem
Niech śpiewają. A milczenie będzie złotem.
NA ZAWSZE
Być z nią, to nie lękać się smutku.
Być z nią, to nie wiedzieć, co burza.
Być z nią, to jeść błękit z obłoków.
Być z nią, to w jasności się nurzać.
Być z nią, to anielska muzyka.
Być z nią, to motyli wachlarze.
Być z nią, to serca dygoty.
Być z nią, to cudowne witraże.
Być z nią, to ogromną mieć siłę.
Być z nią, to marzeń spełnienie.
Być z nią, to odnaleźć swój eden.
Być z nią z góry oglądać ziemię.