NIEDOCZAS (NY)

Ocean groźny mnie pochłania. czy go przepłynę, czy utonę?
On stanął w miejscu spętał serce, myśli kieruje w jedną stronę.
I w czarnej mazi smolnej kadzi ruch każdy długi, nieciekawy,
A wszystko wolno beznamiętne i nowe wnętrze drą obawy.
Czy czas pokonam? Czy tęsknota nie wyssie soków mych ostatnich?
Czy wyrwać uda się z tych kleszczy? Czy pozostanę w jego matni?
Zimno i dreszczy bije fala. Uderzam w ciszę dzikim skowytem…
Dlaczego? Bo Ciebie nie ma obok. Dni są szarością, bólem, niebytem.
Ciągnie jak flaki się niedziela, jak rak do tyłu wloką minuty.
Nie drży wskazówka nawet mała, jakby był w dyby zegar zakłuty.
Słońce na niebie znieruchomiało chmura kłębiasta je przesłania.
Widok, jak na stop klatce się dzieje. Wielka porażka. Efekt czekania.
Czasie tyś klątwą przemijania. Gdy w mych ramionach szczęście tulę
Pędzisz, jak strażak do pożaru, pociski, lub, armatnie kule.
Kiedy jest ze mną ta jedyna, najdroższa mi osoba w świecie,
Ty musisz gnać gdzieś, jak szalony, niczym lawina musisz lecieć.
A kiedy czekam z utęsknieniem na nowy powiew, blask radości,
Próbuję złapać cię przytrzymać, ty za plecami mymi złościsz.
I znów wstrzymujesz piach w klepsydrze, niczym skazaniec przed szafotem.
Masz w nosie wszystkie me pragnienia to, że obsypałbym cię złotem
Byle do przodu dziś ruch zobaczyć i by cię popchnąć jeszcze trochę,
By cię zatrzymać kiedy jest ze mną. Błagam, sprawże mi tę radochę.

SZALONY

To, jak cię pragnę, wiem tylko ja,
Jak odmieniłaś cały ten kram.
Ileż dodałaś mu kolorytu.
Ku niebiosom dziś bez zachwytu
Zerkam me niebo tutaj na ziemi…
A ja tak pragnę nasz układ zmienić.
Nie, to nie znaczy, że mam cię dosyć,
Przeciwnie – wielki czuję niedosyt.
Wykrzyczeć pragnę ile mam sił,
Że się najmilsza liczysz ty – tylko ty.
To, jak cię wielbię wiem tylko ja.
A chcę, by wiedział to cały świat.

PRZED-(WIO)-SENNY

Podwójnie jestem dziś dorosły.
Dłużej nie będę jak te osły
Trzydzieści sześć lat budowałem
Z wielkim mozołem, domek z zapałek
Wszystko zburzyłaś jednym spojrzeniem
Twych ust muśnięciem i ich więzieniem
W którym tak dobrze, że nie potrzeba
Mi ni muzyki, wina, ni chleba
A tylko ciebie pragnę wciąż więcej
Pragnę twej duszy, ciała chcą ręce
Być blisko ciebie, każdym oddechem
Twoim się cieszyć, każdym uśmiechem
Tulić w ramionach tak mi potrzeba
Twojej osóbki mojego nieba
A czas ucieka i wciąż nas trzyma,
Że ja jedyny, ty jak jodyna
Na mą samotność i troski wszelkie
I na problemów każdą kropelkę,
Co z oka spływa w dni beznadziej
Do ciebie pragnę się przykleić
Nie tylko mówić SMSować,
Całować pieścić, nie ujmę w słowa
To czego pragnę chcę robić z tobą
Lecz zmienię w czyny każde słowo
I już nie będzie, że to i owo
Będzie jak chcemy. Jak? Odlotowo!

CZERWONY

Dzień dobry miła! Cały świat dziś śpiewa, tańczy i wiruje!
Na świata szczytach wznoszę się! Jakże mnie miła fascynujesz!
Każdy twój uśmiech sprawia, że wszystko rozkwita w mojej głowie!
I taką wielką czuję moc! Jak magnes ciągnie mnie ku Tobie!
Każde spojrzenie tak rozprasza, nie zrobił tego by narkotyk,
To, co zdziałały twoje usta, jak czarodziejskiej różdżki dotyk!
Puls bije szybciej, głowa w chmurach, pragnę cię miła tak ogromnie
Że każda myśl do ciebie bieży, a serce woła: Bądź, choć do mnie!

NIEROZERWALNY

Dla ciebie najmilsza, ten krótki, tęskny wiersz.
Dzięki ci za to, żeś jest dziś obok mnie.
Mój cień otula cię ciepłych uczuć kocem,
Gdy głosem z zaświatów życzę dobrej nocy.
Twa buzia rozświetla wszelkie mroki życia,
Jest jasno, że zanikła miłości tajemnica!
Choć dzieli odległość, noc, przeraża czas,
Ja w twoich, jak ty w moich myślach…
Ja trwam, i ty trwasz.

PRZED-WIO-SENNY II

Jednym uśmiechem, gestem spojrzeniem,
Twych ust muśnięciem i ich więzieniem.
W kajdanach uczuć, które w niewoli
Ciał – chociaż oboje z nas tak to boli.
Bo tak potwornie brak jest nam siebie.
Razem jesteśmy, jak ptaki w niebie,
Co się wyrwały w lazur przestworzy
Z klatki, do której los nas włożył.
Niczym obłoki hen po bezkresie
Nasze uczucie w górę się niesie.
Jak kwiat kwitniemy w słońca promykach,
Kiedy możemy siebie dotykać
Chociażby wzrokiem, chociaż przez chwilę.
Nie znam niczego co jest tak miłe.
Nawet muzyka tutaj wysiada,
Gdy w duszy mojej dzwonków ballada
Pochwalne psalmy do nieba bije.
To dzięki tobie miła dziś żyję.

FRYWOLNY

Chcę cię słonecznym budzić promykiem,
Nie wysyłanym w eter liścikiem.
Patrzeć na ciebie, jak słodko śpisz,
Dając swe serce na nowy świt.
A potem siebie w twoje władanie…
Pyszne by było takie wstawanie.
Ja chcę cię budzić lekkim dotykiem,
Do ucha wpuszczać z nieba muzykę,
Najczulszym gestem gładzić po plecach…
Co dalej zmilczę, bo byłby nietakt.
Lecz wiem na pewno, że tego chcę,
Móc rozpoczynać tak każdy dzień.
Pragnę cię budzić, jak kawa z mlekiem,
Podnosić sutki, ogrzać oddechem,
Masując stopy dłoni muśnięciem,
Robiąc to wszystko wcale nie święcie,
Lecz święcie o tym przekonany,
Jaki ten ranek byłby udany.

TĘSKNY

Tak mi brak słodyczy ust i nieśmiałych spojrzeń czułych
Życie w swej palecie barw w której się szarości snuły
Dołożyło farb jaskrawych obnażyło dziś szczegóły
Jestem lżejszy od powietrza i wzlatuję ponad chmury
Kiedy dziś pobieżnie znam twego ciała tajemnice
Ciągle go tak mało mam wyobraźni obietnice
Już szkicują nowy plan myśli suną w tan językiem
Penetrować ciąć przestrzenie nie poznane jak Arktyka
Tak gorące niczym lawa kiedy mogę cię dotykać
Tyleż tutaj tkwi rozkoszy tak niebiańska gra muzyka
Że chcę pragnę w każde rano móc na jawie cię spotykać

NOCNY

Znów księżyc się zatacza po mlecznej drodze,
A ja tak bardzo tęsknię i we snach brodzę…
I już do nieba ciągnie zaprzęg zielonkawy.
Na ciepłe wzgórza pędzi, kwitnące enklawy.
Los delikatnie pozwala w miłości się zatracać,
Nurzać się w dobrobycie, nigdy w dół nie wracać.
Tutaj nie musimy przecząco kręcić głową.
Dzień każdy jest mieszanką szczęścia odlotową.
Ptaszki, motylki, kwiatki w moich myśli niebie,
I to największe szczęście… Mam u boku Ciebie.

SPRAGNIONY

Poczekaj na mnie w przyszłym świecie,
Może powiedzie nam się lepiej?
Niech będzie krótko, lecz treściwie,
Na rajskim drzewie, w leśnej niwie
Na jedno mgnienie ożywieni…
Płyń w dal… W motylach odrodzeni…
Na jedną chwilę, ale razem.
Już się raduję tym obrazem.
W skrzydeł trzepocie zawieszeni,
W słońca poświacie para cieni.
Oczarowana, lekko swawolna,
I wreszcie razem, i wreszcie wolna
Na krótkie chwile, na godziny,
Na łyk nektaru… To o tym śnimy.