34 (CIUT SPÓŹNIONE – ZMIENIONE)

Nie jestem diabłem, ani aniołem, ja, to ja.
Czasami lepszy, czasami gorszy, jak każdy z was.
Miewam problemy i radości, zwykły los.
Niebieskie oczy, czarne włosy i ten nos.
Ja piszę wiersze klasy D, dlatego trwam.
Przelewam na papier to, co we mnie gra.
Za ścianą dźwięku lubię się chować, by smutek zmóc.
Czasami wypić setkę wódki wśród mózgu burz.
Dzięki rozmowom telefonicznym nie jestem sam.
Choć bywa nieraz, że mokra kreska przecina twarz.
Ja mam przyjaciół, dla nich jeszcze próbuję tu być.
Ciągle pod górę i pod wiatr, gdy brak mi sił,
Wyciągam nogi, biegnę w płuca łapiąc wiary haust.
By przestać o kłopotach myśleć mam własny świat.
Pragnę miłości odwzajemnionej – wiem, czego chcę.
Nie widzę dzisiaj innej drogi chyba, że… (śmiech?)

GDZIE TO JEST? (WYPĘTLIĆ SIĘ)

Zgubiłem gdzieś po drodze sens,
Próbuję zmienić myśli bieg, wypętlić się.
Pożera mnie, wciąż, pytania wbija ćwiek,
Że nie ma, dla kogo więc po co, wciąż tu tkwię?
Pochłania mnie czeluść nowego dna,
Zadaje razy mijający czas.
Już nie jest ważne: wczoraj, jutro, dziś.
Męczy tak pusty dzień, ulgi nie niosą sny.
Zgubiłem gdzieś po drodze sens,
Próbuję zmienić myśli bieg, wypętlić się.
Tymczasem narasta pod czaszką ból,
Przenika na drugą stronę, jest mnie już pół.
Bezsilność ciska za włosy, targa gniew
I wciąż pytam się: Gdzie to jest?
A ten głos tajemniczo w moim mózgu drży:
Podaj rękę, chodź tu, chodź tu, przyjdź…