WIOSŁA

Z kokonu wykluł się motyl – zwiastun wiosny.
W radości nowego życia skorupki jajek pękają.
Pisklak wystawił łebek ciekaw przyszłości.
Wszystko budzi się z długiej, zimowej drzemki.
A mnie się chce lać, na ten piękny świat.
A mnie się chce spać, gdy tak wszystko gna.

CISZA

Dudnienie, brzęczenie, bekanie,
Bajanie, krakanie, szemranie,
Tykanie, czekanie,
Na cisze – wieczne przemijanie.
A cisza? Tak chciałbym jej słuchać.
By nikt już nie pieprzył do ucha.

CHORA (PRZY)JAŹŃ

Sprzedałaś – sumienie znów zaspało.
Zdradziłaś – jak większość ideałów.
Sprzedałaś – chociaż nie byłem w cenie.
Zdradziłaś – A spokój duszy? To złudzenie.
Sprzedałaś – bo przyjaźń nic nie znaczy.
Zdradziłaś – nie umiesz żyć inaczej.

FALA

Po pierwsze… ciszej,
Po drugie… ciszej,
Po trzecie ciszej,
By móc usłyszeć:
Co siedzi w głowie,
O co mi chodzi,
Co we mnie krzyczy.
Nie depczcie ciszy.

DOKŁADNIE

Nic już nie będzie takie, jak było.
Coś w moim życiu się odmieniło.
Coś z hukiem pękło, głucho zawyło,
Beztroskie dni doszczętnie zmyło.
Są tylko troskie – Bez? – kwitnie gdzieś.
„Dokładnie tam” – jak śpiewał Lech.
Śpiewam i ja, gdy jest mi źle.
Chociaż nie zawsze wiem czego chcę,
Dokładnie tam, gdzie trzeba mam
Cały ten wielki bałagan.

WOLNOŚĆ

Wolny, jak w kaftanie świr,
Jak w zoologu mały miś,
Serb w rodzinnym kraju swym,
Czy dziecko, na polu min.
Wolny, jak na haju ćpun.
Wolność – to pozór.
Zbiór pusty, iluzja
Iluzja słów.

SZCZERZE?

Szpan, tysiące różnych twarzy
W zależności od okazji,
Dymna zasłona wnętrza,
Co jedna, to lepsza.
Maski – wiele różnych twarzy,
Niczym kartki z kalendarzy.
Co wypłynie, co się zdarzy.
Pozoractwo – bez obrazy.

KRZYKI I SZEPTY

Są dni, kiedy potrzebny jest krzyk.
Dudnienie w uszach, bębenków zgrzyt,
Skowyt zdolny roztrzaskać mur,
Odegnać stada gryzących bzdur.
Są dni, kiedy potrzebny jest głos,
By rozwiał mgłę codziennych trosk.
Tak delikatny, jak wiatru świsty,
By cicho szeptał i pieścił zmysły.
Są dni, kiedy nie trzeba słów.
Wystarczy oddech, niemy ruch ust.
Jest spojrzeń mowa i gestów czar,
Cisza mówiąca: wszystko jest naj.

WALKA

Wieczór przesiąknięty goryczą.
Przywiązany uczuć sztywną smyczą
Biłem się – bzdurna walka z wiatrakami.
Cios potęgował ból, snując się między nami.
Biłem się – niezauważalny grymas,
Krew nie bryzgała strumieniami.
Mózg eksplodował – przegrałem.
Bijąc się, szamocząc z własnymi myślami.
Są dni, kiedy nie trzeba słów.
Wystarczy oddech, niemy ruch ust.
Jest spojrzeń mowa i gestów czar,
Cisza mówiąca: wszystko jest naj.

MASKI

Idealna maska
Dymna zasłona
Mydlane słowa
Spokojna głowa
Mnogość twarzy
Kartki kalendarzy
Nowe reakcje
To wciąż maska
Niby pełna
Jednak płaska
Czarna maska
Następny krok
Kolejna maska
Zdzierasz ją
Kolejna maska
Zdzierasz ją
Ostatnią maskę
Wyziera pustka
Totalna pustka