FRYWOLNY

Chcę cię słonecznym budzić promykiem,
Nie wysyłanym w eter liścikiem.
Patrzeć na ciebie, jak słodko śpisz,
Dając swe serce na nowy świt.
A potem siebie w twoje władanie…
Pyszne by było takie wstawanie.
Ja chcę cię budzić lekkim dotykiem,
Do ucha wpuszczać z nieba muzykę,
Najczulszym gestem gładzić po plecach…
Co dalej zmilczę, bo byłby nietakt.
Lecz wiem na pewno, że tego chcę,
Móc rozpoczynać tak każdy dzień.
Pragnę cię budzić, jak kawa z mlekiem,
Podnosić sutki, ogrzać oddechem,
Masując stopy dłoni muśnięciem,
Robiąc to wszystko wcale nie święcie,
Lecz święcie o tym przekonany,
Jaki ten ranek byłby udany.