DIABOLIQE

Potrząsam głową, by sen mógł odejść,
W nozdrza zaduchu uderza smrodek.
Pot zimną płynie po czole strugą,
Chwila, lecz czemu trwa tak długo?
Prawdy opluwam – wczoraj je miałem.
Zostałem sam z wszechwładnym żalem.
Pot zimną płynie po czole strugą,
Chwila, lecz czemu trwa tak długo?
Zabieram chaos, dłonie już zabrałem.
Podnoszę myśli, dusza znów z ciałem.
Pot zimną płynie po czole strugą.
Chwila, lecz czemu trwa tak długo?
Sznuruję usta, skowyt zamknę w sobie.
Oczy, by nie uronić ni łezki spod powiek.
Dreszcze na przemian z zimna i gorąca.
Początku chcę nocy! Początku, nie końca!

KRA VAN

W moich oczach nie ma błysku – matowieje.
Myśli mroczne stada sępów. A nadzieje?
U stóp moich niczym ołowiane kule…
Hieny szarpią za nogawki, za koszule…
W pustce wnętrza obdartego niby szmata
Zimno, wilgno, tylko obok siąść i płakać.
Szyja łączy głowę z resztą jakimś cudem,
Lecz czy jeszcze jest na karku? Węszę złudę.
Czy oddycham? Tak. powietrza jęczy para.
Tylko po co? Za co tak olbrzymia kara?
Nie chcę życia, nie zniosę kolejnej tony
na swym karku. Niech żałobne biją dzwony.
I Gawrony ze skrzydeł czarnych łopotem
Niech śpiewają. A milczenie będzie złotem.

ECHO (VOO VOO)

Dźwięk pobudził spłonkę w głowie,
Więc muzyka iskrą płonie.
Potem w niebo żarem bucha,
Już dobija się do ucha…
Znów nadaje sens do życia
Tej symfonii obietnica.

ZŁA KREW

Jak gruźlik wypluwam swą złość, płuca już rady nie dają.
Wykałaczka wbija się w nerw. Boli, drętwieje me ciało.
Od jadu, który przez lejek słowami ktoś wlał w moje uszy.
Dusza usycha i rzęzi, mózg w sosie pomówień się dusi.
Nie wierzę i nie potrafię, jestem oddany jej cały.
Jasnym promykiem nadziei w świecie oszustwem skalanym
Jest dla mnie wiosną zieloną, radością, miłości czarem…
Tak będzie do końca żywota mojego marnego. Amen.

KREW

Czekając na ciszę
Szarpię w przód i tył.
Czekając na ciszę…
Tak ubywa sił.
Czekając na ciszę…
Martwy sterczy kwiat.
Czekając na ciszę…
Rdza przeżarła wrak…

JEKKYL I HYDE

Na jednej promienny dzień, gdy drugą okrywa mrok.
Na jednej króluje dobro, gdy drugą spowija zło.
Na jednej wysoka góra, gdy druga wbija się w dno.
Emocje – na dwóch biegunach półkuli mózgowej tkwią.
I dwie osobowości kryją się w każdym z nas.
Sami decydujemy, której przewagę dać.
To do nas wybór należy, czy doktor Jekkyl, czy Hyde.
Od naszej woli zależy dokąd podąża nasz świat.

ZAĆMIONY II

Żyć szarej ćmy spojrzeniem
Z ciemności kąta skrzydeł cieniem
Ku światłu pruć mrok nocy śmiało
Aby w jasności lampy skwierczało
Spalony kadłub legł już w padole
Ciem ciemne życie szare niedole.

ŻYLASTY

Mój mózg gryzie myśli szczur,
W którym gruby dynda sznur.
Krew z sufitu strugą płynie.
Słój z pająkiem w formalinie.
Niepowodzeń, pamiętania
Kosmicznego zdołowania
Niesie echem strzyg upiornych,
Kalamburów prze-potwornych.
A nadzieja? Mucha mała
Zanurzona w kale cała.
Gówno. Nic nie zrozumiałem.
Czego pragnę? Czego chciałem?
Łajnem wszystko dookoła.
Taka karma, że śmierć woła,
I kościstym palcem stuka
Z bladą twarzą – frau kostucha
– W moje plecy, albo zadek.
Da mi kopa na wypadek,
Gdybym z życia rezygnował.
Mam kosztować, rozkoszować…
Gdyby jeszcze chciała głowa,
Dusza chciała repetować,
Gdyby ciało chciało wracać
Do rozkoszy tego świata.
Gdyby… Pytań jest bez liku.
Teraz idę zrobić siku.

NULE

Jestem pyłem, małym szarym pustym tłem,
Urojeniem rządkiem zer, bądź dziurą w dnie.
Jestem cieniem, mgłą przez którą można przejść,
Nieistnieniem, bo bez Ciebie nie ma sensu nie ma mnie!

PUSZKA PANDORY

Zamknij okna, drzwi – świat oszalał.
Wywróciła się szczęścia czara.
Wyjmij z ręki gwóźdź, zrzuć koronę.
Palem straszy śmierć naostrzonym.
Rogów krwawy ślad pozostaje.
Ugór wokół gra z nieurodzajem.
Z puszki wypełzł gad, swym językiem
Kusząc stworzyć chcę Amerykę.
Zamknij okna, drzwi, to obłuda.
W ucho wlewa mocz. Mamią cuda.
Lepiej mieć niż być. Co to będzie?
Czarny błyszczy ląd. Brzuchu nędze.
A pod palmą świat gra w kolory.
Ty się naucz kraść – nie bądź chory.
Ideałów brak, Twe ambicje
Aby robić szmal – to jest życie.
Nigdy nie mów weź, bo nie warto.
Zawsze staraj grać lewą kartą.
Puszka pusta w piach zanurzona.
Lepiej jest dziś żyć, czy też skonać?
Gdy z Pandory skrytki zło się rozsiało,
Wszyscy pragną brać. Krzyczą: Mało!
Zamknij okna, drzwi – świat zwariował.
Wyrzuć, lub spuść klucz. W kąt się schowaj.