DO STRACENIA

Pustki, smugi, czarna rozpacz i łzy to mój dom.
Nikt już tutaj nie zagląda zimny każdy kąt.
Nic już nie zakłóca ciszy, dawno przebrzmiał śmiech,
Połamane tkwią radości, szczur ostatni zdechł.
Bladym świtem za firanką cieni straszy kształt…
Paktu z diabłem nie zawarłem – choć wtedy bym chciał.
Miłość w którą miałem wierzyć też zamknęła drzwi.
Sen już nie zamyka powiek – makabryczny dryf.
Oczy w jeden punkt wpatrzone przeklinają mrok…
Pętla zwisa pod sufitem – jeszcze tylko krok.
Tutaj nic mnie już nie czeka co bym pragnął mieć.
Tylko ciebie pragnę tulić – przyjdź! Gdzie moja śmierć?
Anioł wypiął się w potrzebie – poszedł wino pić.
Pustki, smugi, czarna rozpacz – tu już nie ma nic.