ZŁA KREW

Jak gruźlik wypluwam swą złość, płuca już rady nie dają.
Wykałaczka wbija się w nerw. Boli, drętwieje me ciało.
Od jadu, który przez lejek słowami ktoś wlał w moje uszy.
Dusza usycha i rzęzi, mózg w sosie pomówień się dusi.
Nie wierzę i nie potrafię, jestem oddany jej cały.
Jasnym promykiem nadziei w świecie oszustwem skalanym
Jest dla mnie wiosną zieloną, radością, miłości czarem…
Tak będzie do końca żywota mojego marnego. Amen.