KRUSZENIE LODÓW

Stąpam po cienkim lodzie – chrzęści – nie boję się,
Wiem, co mnie może spotkać. Walczę o miłość – na śmierć.
Me rozpalone serce przygasa, wytapia lód.
Zaciskam zęby. Wytrzymam? Czy dotrwam, by przeżyć cud?
Pokonam przeciwności? Czy mi wystarczy sił?
Czy ogrom mej miłości pozwoli do niebios się wzbić?
Wciąż jeszcze ściskam nadzieję, ostatnią nadziei garść.
Już raz liznąłem obłoków, głową sięgnąłem do gwiazd,
Zwaliłem z olbrzymim łoskotem, z trudem odbiłem od dna.
Patrzyłem, krążyłem, błądziłem, a było blisko tak.
Szukałem daleko w bezkresach, mijałem swe szczęście co dnia.
I nagle w tym chorym świecie, tu gdzie króluje fałsz
Znalazłem ziemskiego anioła, lecz czy nadejdzie mój czas?