Gdy na ciemnym niebie złoty księżyc zwisa,
Tysiącami iskier wabi mleczny szlak,
Kiedy gasną światła i umarł telefon,
Nęci świeża pościel – wtedy idę spać.
WIOSŁA
Z kokonu wykluł się motyl – zwiastun wiosny.
W radości nowego życia skorupki jajek pękają.
Pisklak wystawił łebek ciekaw przyszłości.
Wszystko budzi się z długiej, zimowej drzemki.
A mnie się chce lać, na ten piękny świat.
A mnie się chce spać, gdy tak wszystko gna.
CISZA
Dudnienie, brzęczenie, bekanie,
Bajanie, krakanie, szemranie,
Tykanie, czekanie,
Na cisze – wieczne przemijanie.
A cisza? Tak chciałbym jej słuchać.
By nikt już nie pieprzył do ucha.
CHORA (PRZY)JAŹŃ
Sprzedałaś – sumienie znów zaspało.
Zdradziłaś – jak większość ideałów.
Sprzedałaś – chociaż nie byłem w cenie.
Zdradziłaś – A spokój duszy? To złudzenie.
Sprzedałaś – bo przyjaźń nic nie znaczy.
Zdradziłaś – nie umiesz żyć inaczej.
FALA
Po pierwsze… ciszej,
Po drugie… ciszej,
Po trzecie ciszej,
By móc usłyszeć:
Co siedzi w głowie,
O co mi chodzi,
Co we mnie krzyczy.
Nie depczcie ciszy.
DOKŁADNIE
Nic już nie będzie takie, jak było.
Coś w moim życiu się odmieniło.
Coś z hukiem pękło, głucho zawyło,
Beztroskie dni doszczętnie zmyło.
Są tylko troskie – Bez? – kwitnie gdzieś.
„Dokładnie tam” – jak śpiewał Lech.
Śpiewam i ja, gdy jest mi źle.
Chociaż nie zawsze wiem czego chcę,
Dokładnie tam, gdzie trzeba mam
Cały ten wielki bałagan.
WOLNOŚĆ
Wolny, jak w kaftanie świr,
Jak w zoologu mały miś,
Serb w rodzinnym kraju swym,
Czy dziecko, na polu min.
Wolny, jak na haju ćpun.
Wolność – to pozór.
Zbiór pusty, iluzja
Iluzja słów.
SZCZERZE?
Szpan, tysiące różnych twarzy
W zależności od okazji,
Dymna zasłona wnętrza,
Co jedna, to lepsza.
Maski – wiele różnych twarzy,
Niczym kartki z kalendarzy.
Co wypłynie, co się zdarzy.
Pozoractwo – bez obrazy.
KRZYKI I SZEPTY
Są dni, kiedy potrzebny jest krzyk.
Dudnienie w uszach, bębenków zgrzyt,
Skowyt zdolny roztrzaskać mur,
Odegnać stada gryzących bzdur.
Są dni, kiedy potrzebny jest głos,
By rozwiał mgłę codziennych trosk.
Tak delikatny, jak wiatru świsty,
By cicho szeptał i pieścił zmysły.
Są dni, kiedy nie trzeba słów.
Wystarczy oddech, niemy ruch ust.
Jest spojrzeń mowa i gestów czar,
Cisza mówiąca: wszystko jest naj.
WALKA
Wieczór przesiąknięty goryczą.
Przywiązany uczuć sztywną smyczą
Biłem się – bzdurna walka z wiatrakami.
Cios potęgował ból, snując się między nami.
Biłem się – niezauważalny grymas,
Krew nie bryzgała strumieniami.
Mózg eksplodował – przegrałem.
Bijąc się, szamocząc z własnymi myślami.
Są dni, kiedy nie trzeba słów.
Wystarczy oddech, niemy ruch ust.
Jest spojrzeń mowa i gestów czar,
Cisza mówiąca: wszystko jest naj.