Znalazłem kogoś, kto mnie pociągnął – ot tak.
Szarpnął za rękę, wyrwał z letargu – to bez dwóch zdań.
Choć się nie mieści dziś w mojej głowie i snach,
Że w kilka minut można pokruszyć na drobny mak…
Syrop słodyczy wlać, zapomnienia o tym co złe…
Wprowadzić bezład, zdezorientować, wpiąć się, jak rzep.
Ja znów nie trafiam celu, rozpraszam, zamyślam się,
W uszach brzmi każde słowo, ta pewność siebie i śmiech…
Gdzieś w dali biją dzwony. Nie jestem głuchy na zew.
Coś się dzieje tak szybko, że nawet gna moja krew,
Myśl ginie gdzieś za zakrętem, lecz druga goni ją myśl,
I czekam na jeden sygnał łudząc się: Może dziś?