Kolaborując ze swoim sercem nie szukam zmian,
Choć rozum stara się tłumaczyć, że umrę z ran
Jestem naiwny i w swej miłości ja ciągle trwam.
A że czasami trzyma mnie tylko nadziei kilka gram
Znów walczę, znów się tłukę, jak w narkotycznym śnie,
Na skroniach zlanych potem czuję dłonie twe, usta twe.
Wystawiam, ostrze wzrok, nastawiam nieprzytomny słuch.
Czy to twój krok słyszę, twój głos? Zły duch!
Czy będę meteorytem, gwiazdą jednego sezonu?
Popatrz, ja kocham i ciągle płonę, płonę, płonę…
Czy się wypalę na popiół? Czy taki będzie koniec?