ZIMA

Konie ciągną sanie, skrzy się śnieg,
Elfy przed ferajną cicho kryją się.
– Niezły ubaw! – Krzyczy z sań malutki Krzyś.
Ada piszczy, Marcin mruczy tak, jak miś.
To luty wreszcie sprawił ten bal.
– Kosmicznie! – Anatol chwyta się sań.
Komicznie zsunął mu się szal…
Oj, kto choruje, temu żal.
Ciepła kurtka, buty i już…
Hej wesoły jest kulig! A mróz?
Może mrozić, gdy dzieci swawolą tak.
Cały orszak radosny, jak ptak.
I do przodu, i zakręt i bach!
Eskimosi? Czerwone nosy i twarz.
Cała wiara śnieżkami rzuca w cel.
Ada z górki sturlała się w śnieg.
– Ładne rzeczy. – Słychać już mamy głos.
A dzień leci, taki piękny, bez trosk.