Mały chomik – Ady zwierze
Zjadło sutą dziś wieczerze.
Po kolacji późno było,
Kubuś ze zbolałą miną
Wstał, podrapał się za uszkiem,
O drabinkę potarł brzuszkiem,
Ziewnął, jakby chciał zjeść słonia
I powiada: – Z nudów konam.
Może by się przejść na spacer?
Kary chyba nie zapłacę?
Rozprostuję sobie nóżki,
Zamiast ziewać do poduszki.
Tup, tup – Drepcze po cichutku.
– Może spotkam krasnoludków,
Albo lalkę z porcelany,
Co ma suknię z firan starych.
A w najgorszym przecież razie,
Pójdę sobie siknąć w bazie.
Bazą pani ma nazywa
Miejsce, w którym wypoczywa.
– Dobry wieczór mój Kubusiu. (A)
Idziesz właśnie zrobić siusiu? (A)
Nie! Marsz mi zaraz do klatki, (A)
Tu chodzą tylko misie Puchatki. (A)
Kubuś kręci śmiesznie noskiem:
– Pozwól nasikać choć troszkę.
Lecz Puchatek z boku zerka:
– Idź w trociny, do pudełka.
A nasz chomik nieroztropnie
Zacietrzewił się okropnie:
– Ty Puchatku, jak urosnę, (A)
To rozmaślę cię na kotlet, (A)
Albo zjem cię na śniadanie.
Czy wypchany jesteś sianem?
Misiek złapał nieboraka,
Chociaż ten się wił i płakał,
Zaprowadził go do Ady.
Ta tłumaczy mu zasady:
Więc o dobrym wychowaniu,
Kolegów nie przezywaniu,
Nie siusianiu gdzie popadnie,
Bo to strasznie jest nieładnie,
I sprzątaniu swojej klatki,
Za przykład dając niedźwiadki.
Kubuś zrobił się maciupki,
Że potrzeba było lupki,
By wypatrzyć chomiciątko.
Zaczerwienił się niewąsko,
I obiecał swojej pani,
Że od jutra się poprawi.