AGNIESZCE

Jesteś, i za to tak cię cenię,
Kiedy nade mną mroczne cienie
Wiem, że na ciebie liczyć mogę.
Pomocną do mnie wyciągniesz…. nogę?
Powinno rękę być napisane,
Ale w tym świecie okropny zamęt.
A Twoje nogi… O czym myślicie?
Tak jej kończyny przez całe życie
Służą, by czas bez przerwy łykać.
Nawet, gdy czasem się potyka,
Zawsze z uśmiechem się podnosi.
W przyjaźni ostatni odda grosik.
Może chaosu w niej zbyt wiele.
Je, jak wróbelek Elemelek,
Lecz wypić może i ze dwa piwa
I daję słowo, że się nie kiwa.
A jednak tyran z niej straszliwy,
Przeróżne opowiada dziwy.
Wszystkimi zawsze tak nakręci,
Że choćby mieli inne chęci,
Chociaż do Łodzi ktoś iść zamierza.
Potrafi wmówić, że chciał do Zgierza.
Pod koszem zawsze waleczne serce,
– Buzia anioła, rzuty mordercze.
Drobna, lecz ma przywódcze cechy.
Męskie wciąż wzbudza: Achy i echy.
Dzieciom matkuje do przesady,
I wciąż w zanadrzu ma jakieś rady.
Telefon stale dzierży w swej dłoni
– Ciekawe, dokąd tak często dzwoni?
Dla każdego dobre znajdzie słowo,
A dla psa po jadła sutej misie…
Mógłbym jeszcze dodać to i owo,
Ale tak zwyczajnie, tak po ludzku nie chce mi się.
Trochę długi wyszedł krótki wstęp,
Więc do sedna przejdę tego, co być miało.
Możesz ten wiersz marny porwać w strzęp,
Byle to, co niżej stoi ocalało.

Nie jest ważne, ile dzisiaj kończysz lat,
Nie jest ważne, że cyferka z przodu nowa,
Bo to ile ich naprawdę jest
Generuje nie kalendarz, ale serce, dusza, także głowa.
Ty do tego dziwny talent masz,
By wciąż świecić wokół jasnym, świeżym blaskiem.
W nastoletniej twojej duszy niech wciąż gra
I uśmiechu swego racz nas wciąż bogactwem.
Więc bądź sobą, a w klepsydrze piach
Pięknym kwiatem zapuści korzenie.
Bądź wciąż sobą, a słoneczny szal
Wiek Twój otuli milczeniem.