ÓSMEGO

W codzienności, szarości, zatraceniu,
Tak żyjesz, choć mętlik w twym sumieniu.
W pogoni zwykłych ludzkich spraw
Spotkasz nagle kogoś, komu chciałbyś dać
Siebie, cały świat, wszystko co masz.
Otwierasz swoje serce, pragniesz uchylić nieba,
Oddajesz swoje myśli, czujesz taką potrzebę.
Wciąż krążysz, zawiłych szukasz odpowiedzi,
A ona cichutko obok ciebie siedzi.
To ten anioł spracowany w ludzkiej skórze…
Nie, nie w niebie wcale nie na górze;
Przygarbione plecy od wstawania skoro świt,
A ty z pretensjami, ty psujesz jej tyle krwi.
Wtulona właśnie tu, więc doceń to, co masz,
Choć czasem smutną, zmęczoną ma twarz,
A jednak to ona: grzeje, opromienia,
Wyciąga z dołów życia głębokiego cienia.
Twój anioł, ta jedyna… Zapamiętaj!
Szanuj ją codziennie, nie od święta.