POBIELANY

Smutkiem wieje, samotnością pośród stada.
Nie chcę patrzeć, nie chcę słyszeć, ani gadać.
I nie słyszę, w uszach dziwne brzmią odgłosy.
Mówią do mnie, ja brzęczenie słyszę osy.
I twój świergot tylko wnętrze me raduję.
Tak cudownie twój głos w uszach mi wibruje.
Gdy cię słyszę nic do szczęścia nie potrzeba,
Bo z tym głosem czuję w sobie skrawek nieba.
Jestem z ludźmi, ale sercem tylko z tobą.
W szarym tłumie z ukochaną mą osobą,
I nie widzę żadnych innych teraz twarzy.
W moim sercu znów rozkoszy tkwią obrazy.
Choć daleko, jesteś zawsze w mojej głowie.
Twych uśmiechów słodka cieszy mnie opowieść.
Jasnych spojrzeń tak gorących, takich czułych.
Jak cudownie wyłapywać te szczegóły.
Kiedy zerkasz na mnie, mimochodem, tak ukradkiem
I spojrzenia krzyczą: kocham – nie przypadkiem
Rozpalają do białości, czerwoności w sercu ogień.
Jestem w raju, w twym spojrzeniu jestem Bogiem
Mogę wszystko, nic mnie złego nie zaskoczy.
Byle jeszcze! Wciąż chcę patrzeć w cudne oczy.
Kiwam głową, gdy im odpowiedzieć muszę
Mnie tu nie ma tobie dałem swoją duszę.
Nawet nie wiem o co im właściwie chodzi.
Prawdę mówiąc wcale mnie to nie obchodzi.
Moje ciało nie zapomni ani chwili
Z tamtych pieszczot… gdyśmy wreszcie to robili.
Jestem w raju tam, gdzie miodem płynie rzeka.
Tu na ciebie, i na mleko tylko czekam.