AGONALNY (BO W TYM CAŁY JEST AMBARAS, ABY DWOJE CHCIAŁO NARAZ.)

Za murem, za murem pozostało,
To, co tak bardzo uwierało.
I mogłem odciąć się ode złego,
Choć w sercu tyle było tego…
W ciemnych zaułkach wątpliwości,
Od udręczenia, do błogości.
Coś mimo wszystko przyciągało,
A z wnętrza głos dochodził: „Mało!”
I szczęścia wokół było tyle,
Że wystarczały światła chwile.
Myślałem: Nic już nie potrzeba,
Lecz rozum szeptał: „Trzeba chleba!
Potrzeba ciepła, zrozumienia…”
Gdy serce drżało z podniecenia:
„Wystarczy godzinka przecież słodyczy.
Po co tęsknoty feralne liczyć?
Po co przyjmować szpilki do ucha?
Przecież nie wszystko trzeba wysłuchać?”
Lecz głowa wygrała i tę potyczkę,
Rozum odłączył feralną wtyczkę.
Serce zwolniło. Poczuła dusza,
Że teraz łatwiej jest się poruszać.
Oddech? Stabilny. Wrócił do normy.
Układ nerwowy? Znów jest spokojny.
I myśl ubrała zamiast obnażać.
Ujrzała światło kolejna skaza.
Pękły nadzieje, także pragnienia…
Usta wydały szept: Do widzenia.
Tak wygasiła uczucia wulkan
Z słów i zachowań mała ampułka.
Znów miała rację mądrość ludowa,
Którą w tytule wciśnięto w słowa.