Zwisam nieruchomo w leniwca uchwycie,
Beznamiętnym konarem imituję drzew życie.
Niewidoczny w zieleni cały czernią spowity.
Nawet wyraz kamienny w mojej twarzy wyryty.
Oczy nocą zarosły, usta duszy skowytem,
Uszy słuchają ciszy szczelnie woskiem spowite.
Zwisam. Tak się zacinam w permanentnej niemocy.
Tylko chaos z myślami w mojej głowie się droczy.
Ni słowa, ni oddechu dziś nikt nie usłyszy.
Zwisam. A ze mną zwisają marzenia w tej ciszy.