BEZ WYLOTU (MARNOŚĆ)

Spłakane oczy życia gorzki smak.
Gryzący dym gęsty, jak mgła.
Otwarte żyły, oczy w kratkę,
A pod stopami mam zapadkę.
Na szyi pętla, mrok pół na pół,
Słońcem żyrandol, a sercem dół.
Krople w karminie. żałobny dech,
Donikąd droga na krańcu śmierć.
Klepsydry szmer przesiewa dni.
Już widać eden jestem – ja pył.