WYNIESIONY ZBYT WYSOKO (BY WRACAĆ)

Dziwne, tak wokół pełno jest Ciebie.
Pisząc o tobie piszę o niebie.
Pisząc o niebie, jego błękicie
Myślę by z Tobą spędzić swe życie.
Gdy widzę księżyc w pełni na niebie,
Pragnę mieć pełnie, mieć pełnie Cebie.
Gdy gwiazda spada po nieboskłonie
Szepczę życzenie: Daj mi swe dłonie.
Właściwie rękę, o rękę proszę…
Wcale nie kwiatów, lecz ciągle kosze
Pełne odmowy muszę wynosić.
Ja się nie poddam, wciąż będę prosić.
Niech ton miłosny nie traci mocy.
Chcę mieć cię miła, mieć każdej nocy.
Miedź, raczej złoto – nie, nie ma ceny.
Na innych kobiet afekty niemy.
Już jestem ślepy, nie widzę wcale…
Patrzyłem w słońce, więc mam za karę.
Tak mnie olśniłaś swoją urodą,
Że ani prądem, ogniem, ni wodą
Mnie nie przepędzisz ze swego życia.
Kocham i nie mam nic do ukrycia.
Dziwne, tak wokół pełno jest ciebie.
Pisząc o Tobie, piszę o niebie.
Pisząc o niebie, jego błękicie
Patrzę, jak stróżką umyka życie.