Wiara znów tyłem się odwraca
Strzela niemocą jak świetlna raca
Prawda przeraża beznadzieją
Z tej pani wokół wciąż się śmieją
Drżenie uwalnia się jak kropla
Na topniejących wolno soplach
Świnia znów chrząka zbyt nachalnie
Podcięte żyły w wody wannie
Na łeb na szyję walą się stopnie
Życie ucieka bezpowrotnie