(Z LOSEM) NIEPOGODZONY

Och, chociaż z nieba musnąć cię wzrokiem,
Błękitnym szczęścia stać się obłokiem,
Który z gór spłynie strugą powodzi,
By zgrabne ciałko twe lekko chłodzić.
Pieścić, kroplami docierać wszędzie,
Wpłynąć wilgotnie, gdzie nikt nie wejdzie…
Sunąć po plecach… w dół … tam zagościć.
Moja jedyna – nie chcę już pościć…
Och, móc przenikać przez czarne chmury,
Szarości życia rozbijać mury.
Tęczą być barwną, po każdej burzy,
Kolorów sprawnie paletą służyć,
I sny malować na wonnej łące…
– Wszystkie odcienie, kwiaty pachnące,
Jasności twojej dodać blask słońca…
Moja jedyna, piękna, gorąca…
Och, móc być słońcem, i radość nosić,
Uśmiechów cały przytargać koszyk.
Serce ogrzewać w poranka chłodzie.
Ciepełkiem nowy dać szczęścia bodziec.
Nawtykać piegów w śmiejącą buzię,
– To jest cudowne, bardzo to lubię…
Smyrać promykiem, po piersi szczycie…
Moja jedyna – mieć takie życie…
Och, móc być wiatrem, do ucha nieść ci
Najcudowniejsze miłosne pieśni.
Podmuchać chłodem, kiedyś w rozpaczy,
Bo ogniem złości ktoś cię uraczył.
Lizać za uchem wichru szczebiotem,
Potem po szyi, a zaraz potem…