MALUCZKIM KU PRZESTRODZE

Za każdym rogiem czyha wróg, przybrane w uśmiech lico.
Zaklęte drogi plącze los fałszywą kusząc obietnicą
Choć tyle już sposobów znasz, by wyrwać się, odpocząć,
By prostowanie krętych dróg nie trwało tylko nocą.
Ot, choćby w młynie zamknąć się, zatopić się w nałogach,
Pić, palić, pieprzyć (masę bzdur), odnaleźć swego Boga.
Jednak nie umiesz na wskroś, jak on być silny, doskonały,
Wciąż cię wciągają chciwców gry, ubraniem twym łachmany.
Próbujesz w jego skórę wejść – wcielić się, lecz nie umiesz.
Chciałbyś móc myśleć, tak jak on, lecz tego nie pojmujesz.
Twój świat jest inny, zbyt dorosły, fałszywie rozdmuchany,
Znów ideałów moc trafił szlag, czujesz się oszukany.
Raz, po raz, ktoś cię klepie w zad, kolejne liżesz rany,
Tak poskładany jest ten świat – umrzesz, jak żyłeś – mały.