DOKTOR K

W powietrzu się unosił zgniły zapach mar,
Na czarnych drzwiach widniał napis: Dr. K.
Pakt ze śmiercią podpisany miał na lata,
Sam był wstrzemięźliwy, więc nie latał.
Obiecywał złote góry. Czy zawodził?
Że czasami ktoś odleciał? Cóż to szkodzi?
Ziemskie przyciąganie nic nie znaczy!
Mawiał – Spróbuj! Odrzuć prawa grawitacji!
Weź z mej dłoni spokój! Na bok odłóż szał!
Pomyśl, że potrafisz! Unieś się wśród fal!
Zamknij mocno oczy! Głową sięgaj gwiazd!
Poprzez Styksu wiry… To ci mogę dać!
Wypuść z garści przeszłość i codzienność trosk!
Szukaj we mnie szczęścia! Połącz ze mną los!
Wtedy dusza odrywała się od ciała,
I pod niebem wirowała, szybowała…
Kosiarz umysłów – tak się doktor zwał,
Gdyż zrywał ze wspomnień balast szat.