Głowa chodzi mi na wszystkie strony,
Pięści ubijają zęby – rytm szalony;
Oczy nieświadomie zimne, jak słup soli.
Serce pulsujące gnijąc, śmierdząc boli,
Światło tli się, jakieś oczy w końcu korytarza.
Mózg przeraża! – Mam uważać. – nie uważam.
Słoń przebiega drogę na paluszkach
Środek miasta – Dżungla! Dzika puszcza!
Puszcza zawór, język bezpieczeństwa.
Kurwa! – Mam nie skręcać! – jednak skręcam!
Kanonada! W uszach ciągły szum katiuszy,
W gardle dusi, gdzie bym się nie ruszył…
(Gówno!)
I znów łańcuch ściąga mnie z obłoków,
Ręka przyjaciela ciągnie do rynsztoku!
Dosyć marzeń! Chcę tam wrócić! Muszę!
Ja się duszę! Duszę!
Oddam dusze!