Wieszając marzenia na siatce z kolczastego drutu,
Szarpiąc zębami, gryząc węzeł sprzecznych uczuć,
Nie wierząc, nie czekając, nie myśląc o przyszłości,
Stojąc pod ścianą, za którą tylko chaos gości.
Gdy za mną zamknięte drzwi, przede mną nie ma nic,
Tak trudno, tak cholernie trudno w takim stanie żyć.
Przeniknąć myśli, które lęgną się w twej głowie,
Chciałbym na każde twe pytanie celną mieć odpowiedź.
Zjawiać się chronić cię w każdej chwili złej,
Oddać całego siebie, odnaleźć stracony sens.
To niemożliwe, a jednak mijasz mnie, jak cień,
Jak ducha, widmo, marę. Idziesz, jak nóż przez mgłę.
Nie widzisz, chociaż zerkasz. Dziś nie uśmiechasz się…
Wracam do punktu wyjścia. Czekając, błagając o śmierć.
Wieszając marzenia na siatce z kolczastego drutu,
Szarpiąc zębami, gryząc węzeł sprzecznych uczuć,
Nie wierząc, nie czekając, nie myśląc o przyszłości,
Stojąc pod ścianą, za którą tylko chaos gości…