PODRÓŻ KLASĄ BYDLĘCĄ

Blady świt; W pociągu zwanym życiem rozpieram się.
Czas pędzi naprzód; pociąg znów spóźniony jest;
Szyny turkoczą niedbale; Sceny migają mijane:
Dzieci, piękne kobiety, które kiedyś kochałem,
Kumple od flaszki i przyjaciele,
Tych oczywiście kilku, niewielu,
I dalej praca, sen, sensu brak,
Wypłata, kasa, zdrada i fałsz,
Znów mdłe uśmiechy, kolejne łzy,
I coraz więcej miniętych dni…
Stacji nieważnych było tak dużo,
Życie monotonną jest podróżą.
Los raczej karał, nagrodził czasem,
Tymczasem łąki, pola za lasem…
Mój pociąg znów zmylił drogi życia.
W oddali światło; Chyba bocznica…
Punkcik w tunelu jeszcze się tli,
Lecz coraz mniej już przede mną szyn.