Wiesz, że mnie wabisz, jak świeca ćmę.
Spadnę, jak Ikar do morza łez.
Granic utopii nie strzeże nikt,
Jak absurdalne są wszystkie dni.
Z wyżyn, do piekła ludzkiego życia,
Z krawędzi nieba, na krawędź szkła,
I z dna kieliszka, na życia dno.
Taki widocznie pisany los.
Życie dogina, dołuje wciąż,
Wysysa radość, pociąga w noc.
Zmysły szukają ucieczki stąd
W krainę dzieciństwa bez trosk.
Świat siedmiu rzek, i siedmiu gór,
Dobrych krasnali, piekielnych zmór.
Lecz sen trwa krótko i trzeba wracać
Do szarych zmartwień ludzkiego świata.
Zezwierzęcenie to właśnie to:
Oko za oko, ząb za ząb.
Czy potrafimy złamać ten schemat?
Razem tak. Sam sobie rady nie dam.