Tak niewiele, za tak wiele, potem nic.
Taki duży, ale pusty bardzo buc.
Tak niewiele, a tak dużo, że aż żal.
A w niedziele, po kościele pęka w szwach.
Taki śmieszny, lecz odważny, jak Hans Kloss.
Taki brzydki, chropowaty jego głos.
Tak niewiele, za tak wiele, ale wciąż.
Taki pusty, taki nudny, zwykły on.