Chciałbym ci mówić dobranoc każdego wieczoru,
I z dzieciakami siadać do wspólnego stołu.
Długi spacer brzegiem morza mi się marzy,
Tak, jak wtedy, po bałtyckiej mokrej plaży.
Zawsze być przy tobie na każde skinienie,
Łzy ocierać, tamować niechciane wspomnienie.
Cieszyć się dobrym słowem, tym samym odpłacać,
Móc cię tulić w ramionach i do ciebie wracać.
I choć wiem, to co piszę, raczej nierealne,
Ale życie bez marzeń bywa tak banalne…
No bo, gdy nie za bardzo jest do kogo wracać,
Ani nawet przytulić, sensu nie ma praca,
Morze jest tak odległe, jak finanse małe,
A słowa zimne, gdy wpadam w kolejną kabałę,
Gdy mój telefon milczy, twój nie odpowiada,
To siadam w swym fotelu i tak sobie gadam:
Chciałbym ci mówić dobranoc każdego wieczoru,
I z dzieciakami siadać do wspólnego stołu.
Długi spacer brzegiem morza mi się marzy,
Tak, jak wtedy, po bałtyckiej, mokrej plaży…