ŻALEWANIE

Żałuję wszystkich bez ciebie straconych chwil.
Żałuję, że o tobie sny, to tylko sny.
Żałuję, że się przez palce co dzień sączy czas.
Żałuję, że jesteś ty, jestem ja, ale nie ma nas.
Żałuję wszystkich bez ciebie straconych chwil.
Żałuję, że dzielą nas kraty i tak grube drzwi.
Żałuję, że nie traktujesz mnie poważnie – grasz.
Żałuję, że nie potrafię zasklepić twych ran.
Żałuję wszystkich bez ciebie straconych chwil.
Żałuję, że tak wiele spraw wciąż spowija dym.
Żałuję, że ma miłość w próżnie trafia znów.
Żałuję, że nie zastaje nas w łożu księżyca nów.
Żałuję, wszystkich bez ciebie straconych chwil.
Ale wierzę, że do przebycia dziś już mniej jest mil.

KOSMOS

Ja nie chcę być tylko głosem kiedy jest źle
Być tylko wtedy gdy pada łez słony deszcz
Spać w szufladzie zapomnienia na samym dnie
Być tylko zapisaną szarą kartką weź życie me
W swoje ręce jak biorę dziś twoją dłoń
Nie pozwól aby się zasunęła nad głowami toń
Rozluźnij gdy pętla znów zacieśnia się
Daj tlenu w uśmiechu ząbków ukaż biel
Bo tylko ciebie właśnie taką ciebie chcę
Na wieki chwile dobre i te złe
Dla ciebie dzisiaj jestem właśnie tu
I pragnę do ciebie wracać codziennie i znów
i znów i znów…

DO TAKICH MIEJSC

Znów wieje chłodem choć lato trwa.
Znów tracę siły. Ja nie chcę tak!
Lecz właśnie tu, gdzie zanika zasięg,
Niespodziewanie w jednym z tych miejsc
Pojawia się nagle i rozkwita sens.
Blokuję słowa wpychające się do ucha,
Brzęczące bezładnie niczym brudna mucha.
A ja na moment zapominam, czego dziś chcę,
Wtedy jest lżej, o niebo lżej.
Otwieram oczy na lepszy świat.
Znów widzę, nie umyka żadna z wad.
Gdy za drzwiami namiętności i tęsknoty,
Jej dłoni muśnięcie, to nawet nie dotyk
Okrada mnie ze wszystkiego, co mam.
Z każdego udanego powszedniego dnia.
Usuwam blokady, bo właśnie tu
W tym miejscu inaczej pracuje mój mózg.
I szukam ciepła w kolejnym uśmiechu,
Oszukuję siebie, gubiąc w tym pośpiechu,
Chłonę każdą z umykających chwil,
Pożeram wzrokiem, omijam swój byt.
Lecz to właśnie tu, gdzie zanika zasięg
Niespodziewanie w jednym z tych miejsc
Pojawia się nagle i rozkwita sens…

KONFRONTACJE

Brzęczę po szybie się skraplam,
Łamię promienie światła,
Odbijam zjechane slogany,
Od pustki wewnętrznej ściany,
Wypalam problemy nowe,
Płomienną wygłaszam mowę,
Choć dziś już nie ma znaczenia
Co miałem do powiedzenia.

BLANK

Minęło jutro, jak w kinie
Kolejna spłynęła łza,
A tak już było blisko…
Liznąłem znów szczęścia smak.
I ktoś to wszystko nakręcił,
Ale najbardziej mi żal,
Że film był źle założony
I wyszedł po prostu blank.

TĘSKNOTY

Tak zimno. Całe ciało drży.
Tak zimno. Dusza krzyczy: Przyjdź!:
Tak zimno. Twego ciepła chcę!
Tak zimno. Przybądź! Przytul mnie!

PO PROSTU CIEPŁY

Ten wierszyk wyjątkowo nie pisany w żalu, gniewie,
Czy w wyznań miłosnych cukrowej utonie zalewie?
Pośród breloków tandetnych dyndających gdzie popadnie
Jeden klejnot świeci jaśniej, wyraziściej… Czyj? Odgadniesz?
Że istniejesz od lat wielu to słyszałem i wiedziałem.
Choć właściwie przed minutą, przed sekundą cię poznałem,
Lecz to tyś najmilsza rozwiązaniem tej zagadki,
Tyś klejnotem, i to od ciebie bije blask tak dziś rzadki.

TO NIE TAK

Tak bardzo jest mi źle,
Gdy nocą straszy dzień,
Bo dzień, jak czarna noc
Pełen jest lęków, trosk.
Znów noc nie daje spać,
A dzień ciężki, jak głaz.
A w uszach słowa dwa:
Nie ja! Nie ja! Nie ja!

JASYR

Coś wymyka się z rąk, powodzenie rzuca cieniem,
Mego mózgu wciąż trwa rojne oblężenie.
Myśli nie dają spać, a czekanie udręczeniem
W głowie obraz jej wprawia ciało w drżenie.
Znów ktoś próbuje chwycić w sieć, mieć znaczenie…
Kiedy patrzę w tamte oczy, wraca wiara i skupienie.
I ten punkt dziś tak odległy z horyzontem przesuwany,
Że poraża myśl szalona: Czy wolność to są kajdany?

ZADRY I ZADZIORY

Żyję w swoim małym świecie i nie pragnę go rozszerzać.
Niepokorne ze mnie dziecię. Umiem kąsać, oraz wierzgać.
Drążę temat jeśli pragnę o czymś mocno się przekonać,
I nie łatwo się mnie nagnie, chociaż łatwo mną sterować.
Dobrym słowem zdziałasz wiele, tylko nie mów mi, że muszę.
Jestem wiernym przyjacielem, tu potrafię oddać dusze.
Żem nieskromny? To nie prawda. Znać swą wartość nie jest grzechem.
Choć w mym sercu siedzi zadra, często bucham gromkim śmiechem.
Że złośliwiec ze mnie wielki? Tej przywarze nie zaprzeczę.
Umiem też pokazać rogi. Czasem coś bez ładu klecę.
Jak już kocham – całym sobą, od pięt, aż po czubek głowy,
Gdy to robię, choć tak rzadko bywam bardzo wywrotowy.
I choć nie wiem czemu dzisiaj jeszcze bardziej się obnażam,
I czy mego życia misja nie wymaga rąk lekarza.
Ciągle wierzę w ideały, które większość z was olała.
Będę twardy, jak ze skały i nie pęknę. Taka wała!