35

Kontury rozmazują się, rozpływają,
Prawdy blednąc: naprężają, wyginają,
Pokazując zafajdany, goły zad.
Burząc spokój i młodzieńczy niszcząc ład
Już bezduszni, jakby starsi i mądrzejsi,
Jednak smutni, przygarbieni, trochę ciężsi
Od doświadczeń nawarstwianych poprzez los,
Który daje kolejnego pstryczka w nos
Udajemy, że już nic nas nie zadziwi,
Że my, to my. Nie zwierzęta, lecz myśliwi.
Dziś kolorów tak przyblakłych nie widzimy,
Choć wstydzimy się, udajemy i szydzimy,
I szydzimy z tej młodzieży, co nastała,
Bo już wiemy: Jutro będzie taka sama.