Łez paciorki lecą ciurkiem po jej skrzydłach.
Każda chwila taka długa, tak obrzydła…
Bo te skrzydła wciąż zakute są w kajdany,
Myśli twarde niby grochy tłuką ściany,
Niemoc ściska aureolę, jak w imadle,
I głos szepcze tęsknot pełen: Wypuść diable.
Na bezkresnych mi obłokach daj pohasać,
Lub zielonych chociaż łąkach, ziemskich lasach…
Daj mi szansę, by narodzić się na nowo!
Na pewno ją wykorzystam, ręczę głową!