NA RZECZONY

Grudzień, więc idzie, jak po grudzie najgorszy miesiąc w całym roku.
Gdzieś uleciały małe radości, królują nerwy, rządzi niepokój.
W pustce zgubiłem sens istnienia – niestety pisać wciąż potrafię.
Boli, że umiem przewidzieć przyszłość to, że zostaną fotografie..
Potrafię też dość trzeźwo myśleć, co w mej sytuacji nie jest zaletą,
I wpadam w czeluść piekielną czeluść, myślę, czy będę z moją kobietą.
Znów słyszę terkot błędnego koła, wiruje wszystko w mojej głowie.
Nowych przybyło mi doświadczeń i prawie każdą znam odpowiedź.
Wiem, że żył będę bardzo krótko, ale to jakoś nie przeraża.
To nic, że pierwsze bardzo krótko mocno się wiąże z furtą cmentarza.
Lecz jeśli stracę swoją wiarę, cóż będzie warte takie życie?
Bez mej miłości jestem niczym i bycie bez niej równa się gnicie.
Jest jeszcze drugie bardzo krótko i o tym wciąż namiętnie marzę…
To drugie bardzo, bardzo krótko, to nasze pomarszczone twarze.
Wspólne herbatki, i spacery, wspólne radości, nawet wnuki,
Tak, jak dziś wspólne nasze myśli, ciała i naszych serc odruchy
Bo z nią czas pędzi jak szalony jeśli nas złączy przeznaczenie
Starość nadejdzie, jak błyskawica, szczęście, przetoczy nieistnienie