W masce obłędu skryłem prawdziwe ja.
Za podwójną gardą moja twarz.
Nie potrafię więcej z siebie dać
I nie planuję w chore gierki grać.
Każde kłamstwo sprawia mi nowy ból.
Zamilknę, będę cichy po grób.
Skazany na udrękę muszę odejść stąd.
We wnętrzu swego ja, postawię mój dom.
Zapalę świecę, za pamięć tamtych dni.
Rozpłynę się, rozproszę tak, jak dym.