Sam na skraju dnia
Dźwigam bagaż zmian.
Wiem, że dłużej tak nie można.
U stóp słona woda morska.
Tak dalekie, co tak bliskie.
Pyłek piachu niesie wiatr.
Sam na skraju dnia i zmian
Spuszczam myśli w siną dal.
Tylko zmęczenie pomaga zasnąć,
Tak trudno bez ciebie żyć, i tak łatwo.
Z drugiego końca świata twój głos
W szczebiocie morza, wśród jego toni,
Na wydmach i mieliznach czasu, a on stoi.
Zmiany piekielnie są konieczne,
Grzęznę coraz niebezpieczniej
We mgle tak gęstej, że mogę ją gryźć.
W twym porcie zakotwiczyć pragnę,
Aż po kres mych dni.