Kolejny zamek na lodzie dryfując rozpłynął się.
Kolejny dzień szczerzy kły, jak wściekły pies.
Białe z czerwonym znów zmaga się,
Twój lodu chód, mój płomień – grzech.
Znów całowałem usta twe we śnie,
I na jawie o tym śnię co dzień.
Kolejny sen rozwiał się wraz z poranną mgłą.
Kolejny raz mówisz mi, że to mój błąd.
Białe z czerwonym – ogień i lód.
Chcesz zdusić ogień? – Potrzebny cud.
Kolejny sens, zawalił się, jak domek z kart.
Gorączka trwa, choć pragniesz zdusić żar.
Lu zimnym kubłem, lecz ognik gna…
Czasem przygasa, myślisz, że już,
Lecz wraca z nową siłą i buch!
Kolejny smutek zagląda w oczy mi.
Wciąż kocham, choć dławi, dusi, mdli,
Ból targa, płoną oczy, lasuje mózg,
Dłonie szukają twych bioder, nóg,
Lawina uczuć rozpala chuć,
Wpadam w kolejny dół i znów…
Kolejny dupek, chce mi mówić, jak mam żyć.
Kolejny raz pytam siebie – Czy warto?
Wśród niepamięci, niechcianych słów,
Wre, płonie serce, bulgocze krew…
I łyk gorzałki, twój śmiech, twój szept.
Biały z czerwonym – ogień i lód.
Nie potrafię odrzucić uczuć,
Oczy szukają śladów twych stóp.
Iskierka, na twego lodu chód…
Zgaś ją – zostanie zimny trup.