Swoją radością zabijasz smutek, potrafisz stworzyć wszystko z niczego,
W każdym spojrzeniu twoim, uśmiechu jest coś takiego… tajemniczego?
To targa zmysły, przyspiesza puls, stawia na nogi. Codzienne znoje?
To już nie znoje. Precz gniew! Won strach! Spierdalać niepokoje!
Przy tobie nawet bezsens ma sens, i nie ma dłużyzn – hop minął dzień.
Gdy tracę siły podpierasz mnie, ty z mojej duszy wyciągasz cierń.
Niczym draska trąca o zapałkę wyzwalasz płomień, rozpalasz wnętrza,
Przechodząc zostawiasz słupy ognia, które płoną w męskich sercach.