Ta noc, tak zwykła, tak normalna
Dla ciebie, bo ja byłem w gwiazdach.
Normalność? A co to jest?
Gdy ciekną łzy, czy gdy brzmi śmiech?
Tysiące słów, lecz treści brak.
Forma zabija treści, lecz to był fakt.
Miałem w ramionach anioła, te usta były tuż, tuż.
Słowo, chwila nieuwagi i lecę wciąż w dół i w dół.
Chwyciłem okruszek nieba, lewitowałem wśród gwiazd,
Me ręce ściskały nadzieję, gdy Piotruś dał kopa w twarz.
I teraz wiem, jak jest w niebie, dokładnie wiem, jak tam jest,
Zostały tylko wspomnienia – już tam nie wrócę. Mój pech.