Są sprawy, które spędzały mi z powiek sen…
Pół roku temu – dziś pusty śmiech.
Są miejsca, do których dążyła każda myśl…
Pół roku temu – lecz już nie dziś.
Są ludzie, przez których rozpacz darła mózg…
Pół roku temu – dziś zaległ kurz.
To anioł mój stróż tak ze mnie drwi…
Pcham, a trzeba ciągnąć zamknięte drzwi.
Gdy codzienność wali w skroniach szarością dni
Ja na złość sobie budzę się co świt.
Z pytaniem: Którędy? Którędy ruszyć mam?
Czy płynąć z nurtem, czy wybrać kamienisty szlak?
Czy być przytakiwaczem, czy swoje zdanie mieć?
Pokornym być, jak cielę, czy ostrym, być jak lew?
A anioł mój stróż znów ze mnie drwi…
Ja jednak w końcu otworzę te drzwi.