ODCHODY

Chcę zerwać siatkę nici projektów snując pajęczyny zapomnienia
Choć niby tyle do westchnień obiektów mnie tylko twoja postać rozaniela.
Trawi mnie ogień fascynacji tobą, rząd żądz nie pomaga wcale w tym,
Abym zapomniał, jak mogło być błogo, sprawcą tego szczęścia mogłaś zostać ty…

ZIMOWE OGRODY (DEDYKUJĘ BASI P.)

Wiesz, czasem trudno pisać wprost o uczuciach,
Choć mnie rozpiera radość ogień uszami bucha.
Opowiem więc o ogrodzie, w którym kwiat jabłoni
Niewinny wprost bielą motyl zwiewny goni,
Kiedy na wietrze dygocze lekko z wdziękiem…
Gdzie nawet owad w sieci pajęczej…
W kropelkach rosy, słońcu skąpany
Zapachem wiosny słowik pijany…
W moim ogrodzie, świerszczy bajaniu,
Z trawy zieleni na miękkim posłaniu,
Niedbałym ruchem odgarniając włosy,
Radując żywych swym anielskim głosem…
Dzięki takim podróżą tą zimową porą
Wiosenne się myśli w mojej głowie biorą.

PYSIO

Ciągle czekam, czas się kurczy
Choć cierpliwość jest tak wieka!
Wciąż cię kocham i wciąż pragnę
Tulić, nosić cię na rękach.
Znów próbuję lać odtrutkę,
Choć się staram do szaleństwa…
Nie potrafię cię wyplenić
Z zakamarków mego wnętrza.

DROBINKI, OKRUCHY, OKRUSZKI

Kiedy nie może mnie spotkać radość nieskończenie przeogromna – miłość twa
Muszę zwyciężać słabości, choć ciężko tak wzniecić znów żar.
Kiedy nie może mnie spotkać radość nieskończenie przeogromna – miłość twa
Muszą dziś starczyć te małe, więc cieszą: powiew wiosny, dziecięcy uśmiech, stokrotki kwiat.

PRAWD (D) ZIWY

No i powiedz, czemu te zabawy ciągle moim kosztem?
Och ma pani, ja już dawno z naiwności swej wyrosłem.
Będę wielkim, choćby tylko wielkim łgarzem.
Dość stagnacji pragnę w ruchu nieustannie nowych wrażeń.
Mówię sobie, lecz wieczorem znów przed twym ołtarzem klękam,
Bo cię kocham, a ta miłość tak męcząca, tak bezwzględna.

KU POKRZEPIENIU

Ujarzmieni kajdanami prawd nie umiemy wzbić się w górę.
W pajęczynach paradoksów opadamy w czarną dziurę.
A marzenia? Leżą w chmurach, na obłokach śpią skulone
Tak realnie nierealne od niewiary przykurzone.
Więc co robić, kiedy leżą tam, na wyciągnięcie ręki w chmurach?
Musisz tylko w siebie wierzyć choć to trudne nie mów: bzdura.
Rozłóż skrzydła wyobraźni, wzleć wysoko, unieś pióra,
Wzbij się w górę ku obłokom… Hej! Ty latasz! To nie złuda!
Już świat cały u stóp leży, w spazmach szczęścia twoja buzia
I zdobywcy toczysz wzrokiem. Wiara! Wiara czyni cuda!

PLAMKA

Wśród fantazji śmierci
Błogosławieństw życia
Rzeczywistość mierzi
– Ponure odkrycia.

LEGOWISKO

Ty, który wisisz, gdy inni leżą.
Ty, oni swoją miarą cię mierzą.
Ty, który wodę zamieniasz w wino.
Ty, który spałeś z łatwą dziewczyną.
Ty, który ciągniesz swe ideały.
Ty, synu boży, tak doskonały.
Ty, modlisz się, by lud był szczęśliwy.
Ty, obiecujesz raj dla nieżywych.
Ja, chyba w końcu wydoroślałem.
Ja, coś się stało z moim zapałem
Ja, już nie wierzę w czcze obietnice.
Ja, bardzo szczerze szczęścia jej życzę.
Ja, rwę uczucia, choć jestem czuły.
Ja, wreszcie widzę drobne szczegóły.
Ja, i to boli chyba najwięcej.
Ja, się układam w swojej trumience.

GRANICE WYOBRAŹNI

Wyobraź sobie dużą wodę, zgorzkniałe martwe morze.
Wyobraź sobie oceanu niepokoju sine tonie
I teraz wiedz: To wszystko jeszcze nic, bo ja
Topię się w niemocy przesolonych łzach.
Wyobraź sobie dół, dół jeszcze większy.
Wyobraź sobie dół trzy razy potężniejszy
I teraz wiedz: To wszystko jeszcze nic, bo ja
W tym miejscu, gdzie niejeden z nich ma głaz
Przeogromną wyrwę mam.
Wyobraź sobie niedźwiedzi sen, sen jeszcze większy.
Wyobraź sobie polarną noc, mrok najostrzejszy
I teraz wiedz: To wszystko jeszcze nic, bo ja
Chciałbym położyć się i spać w drewnianym łożu z daszkiem.

NA NIBY

Chcę z mroku wyjść cieszyć się słońcem,
Zapomnieć usta twoje gorące.
I przestać wierzyć w senne omamy.
Od dna się odbić, nie być spętanym.
Z szaleństwa sieci wyciągnąć głowę,
Wymazać z mózgu każdą rozmowę.
By słowo: Oczy – serca nie rwało,
Ciało – by wnętrza nie gotowało.
Chcę z mroku wyjść cieszyć się niebem.
Móc widzieć inne, nie widzieć ciebie.
By w nocy sny mnie z dala mijały,
Dotliły się serca przepastne pożary.
Chcę wreszcie żyć, choć nieszczęśliwy,
Lecz by to wreszcie nie było na niby.