IMIGRANT (PODRÓŻNY)

Jestem w niebie chociaż nie mam skrzydeł
Z lepszej strony świata – choć sumienie gryzie.
Bo dotarłem tutaj bokiem – nielegalnie.
Lecz chcę zostać – jest wprost niewyobrażalnie.
Każda chwila, to dla zmysłów są pieszczoty,
Te muśnięcia przypadkowe, każdy dotyk…
W mojej jaźni pobudzają nowe stany
Nieważkości stan odlotu też jest znany.
Lekko dusza lewituje pod obłokiem
Ciepłej mgiełki tu tanecznym ruszam krokiem.
Dzięki miła, że mi otworzyłaś oczy nieba bram.
Ja też dam ci niebo – takie, jakie mam.
Błysk twych oczu, każde słowo spijam, chłonę,
I zatracam się w miłości, w szczęściu tonę!
Chociaż czekać łatwo nie jest, czekać trzeba.
Dla chwil cudnych, dla okruchów raju, nieba.

WYSSANY (SPRAGNIONY PTASIEGO MLEKA)

I znów cierpię, a świat płynie monotonnie w dal znużony
Czuję mego szczęścia bliskość, lecz nie mogę go dogonić.
Gdzie horyzont miga punkcik – złudna lśni fatamorgana.
Chwytam w palce wiatru powiew – szczęście z rankiem się oddala.
Daje wiedzę, jak wygląda, znam smak mleka, ale potem…
Znów zostaje beznadzieja, znów czekanie, znów tęsknoty.
I znów cierpię klnąc na ciszę swe marzenia senne gonię,
Lecz to fikcja, bo tak pędząc toczę koło, w miejscu stoję.
Tylko czasem – wciąż na moment – cień w ramiona się zaplącze…
Słyszę wówczas świerszcza skrzypce, żab kumkanie – wiosny koncert.
Wtedy ciemność najczarniejsza od jej pieszczot blasku pełna,
A w pieszczotach szepty czułe, uczuć pożar, ciała jedwab.
I nie myślę co, gdzie było, o przyszłości – tym, co potem.
Jest mi dobrze. W gwiazdach, niebie i odeszły gdzieś kłopoty.
Mija chwila – biegacz sprinter sterydami nakręcany,
I nadchodzi nowy ranek – tak przeklęty, tak niechciany.
Ja znów cierpię, a świat płynie monotonnie w dal powoli…
Wierzę w siebie, naszą miłość – chcę i będę szczęście gonił.

BEZDENNY

Dziura ogromna czarna dziura
Choć tak wysoki był lotu pułap
Dziś coraz bardziej wysysa mnie
Kosmiczna pustka, piekiełka sień
Jeszcze szybuję w blasku, błękicie,
Lecz już jutrzenką ciemnieje życie.
Moje marzenie przychodzi nocą,
Rankiem odjeżdża siną karocą
Zostaje dziura, totalne nic
Długie czekanie na szczęścia wić.
Chwyta za gardło zakręca losy,
I w sercu ciągły drąży niedosyt
Nie na godziny, lecz na ich tony
Każdy okruszek tak dopieszczony
Spojrzenia mowa ust także ciała
Podniecająca, wprost doskonała
Czym nocą lepiej tym rankiem gorzej
Jeżeli jesteś dopomóż Boże!
Niechaj po nocy znów będzie noc.
Podaruj szczęście polarny koc.

WYDALONY

Czemu kolejny wstaje dzień – do niczego…
Ranek ciepły i słoneczny… – nie chcę tego!
Nie ma jutra, czas to dzisiaj – znów do rana…
Nowa rana i samotny pozostaję na kolanach…
Bez przyszłości, przebudzony w życia cieniu,
Po snach cudnych o miłości w zatraceniu…
W dniach koszmarach, nocach iskrach znów na dole…
Tuż po locie ze skrzydłami w lepkiej smole.
Znów niedole, więc czas spętał nogi, ręce,
W zapomnieniu przymusowym, izolacji i udręce…
Bez przyszłości przemykając chyłkiem w cieniu,
W niewidzeniu, nieistnieniu, utęsknieniu.

BEZSENNY

Źle samotnie jest zasypiać,
Gdy noc stąpa po ulicach.
Gwiazdy paląc dają znać,
Że dzień minął. Pora spać.
Ja nie mogę. Dziury wiercę,
W swej, poduszce i udręce…
Źle samotnie jest zasypiać,
Chociaż piękna okolica…
Rechot żab rozbrzmiewa skoczny,
W głowie ciężar myśli mrocznych
Ciągle dudni wspomnień echem…
Jej ciepełkiem, jej uśmiechem…
Źle samotnie jest zasypiać,
Kiedy szczęścia obietnica
Znów nad ranem się wymyka.
Gdy ja w górze niczym Ikar
Latam sobie coraz wyżej.
Czy, gdy spadnę się wyliżę?
Źle samotnie jest zasypiać,
Więc nie pozwól mi rozsypać
Łez, co lecą dziś ukradkiem…
Bądź ekstazy mojej świadkiem
I bądź zawsze ukochana,
Niech zabliźni się ma rana.

NIEWYOBRAŻALNY

Jest dobrze, ale jak ma być
Kiedy w górze słońce, obok siedzisz ty?
Jest dobrze, ale jak ma być
Kiedy życie piękniejsze, niż najśmielsze sny?

MILCZANY

Nie mam ochoty na słowa,
Lecz działa moja głowa
Moje usta we śnie.
Dusza nowy tworzy wers

POCHWALNY

Gra w duszy twa dobroć piosenkę
Jej tony radosne i wdzięczne
Bo jesteś jak z biblii cytaty
Że trudno doszukać się łaty
Gra w sercu ma miłość piosenkę
Tak dobrze cię trzymać za rękę
Tak dobrze cię tulić w ramionach
Niewiasto moja wyśniona.
Gra w głowie twój obraz piosenkę
Och gdybym opisać mógł dźwiękiem
To, jak mnie bardzo podniecasz
Tyś z kobiet najbardziej kobieca
Gra cisza piosenkę o Tobie
W mej duszy, i sercu w mej głowie…
Obrazy i wszystkie te chwile
Tak zwiewne jak życie motyle
Gra dzięki tobie muzyka
Bądź ze mną na wieki nie znikaj
Gdy znikną miłości twej słowa
To cisza nastanie… grobowa.

WIDZIANY

Widzę więcej, krople deszczu, które tańczą na asfalcie.
Czuję więcej, szarej beznadziei pęka pancerz.
Widzę więcej, słońca blaski, kacze figle i zaloty.
Czuję więcej, nawet liść nie żółty, ale złoty.
Widzę więcej, twoje cudne, lśniące oczy.
Czuję więcej, dłoni ciepły dotyk, jak narkotyk.
Widzę więcej, blask twej rozkochanej, pięknej twarzy.
Czuję więcej, żar w twym sercu, które mnie uczuciem darzy.
Widzę wszystko. Ja nie miałem nigdy więcej.
Czuję wszystko, gdy całuję twoje usta, szyję, tulę ręce.

PODWIESZONY

Wiszę w wielkim cudnym ogrodzie,
Kaczki żwawo pluskają się w wodzie,
Żółte liście wirują na wietrze,
Takie rześkie jest dzisiaj powietrze.
Pod nogami się toczą kasztany,
A ja latam swoim szczęściem pijany.
Każde twe spojrzenie jest wierszem,
Wszystko, co mi dajesz jest pierwsze.
Chłonę Cię, jak gąbka. Chcę zawsze.
Tak się bardzo boję, że braknie…
Pękam, że się skończy to wszystko,
Że zostaną nie kwiaty, a rżysko.