MUCHA

To nie wróci, jednak w głowie pozostaje.
Nie, nie wróci! W mojej głowie ciągły zamęt.
Tylko chwila, gdy na dwie brakuje czasu.
Mała chwila. Dość lamentów! Dość hałasów!
Wypierdalaj z mojej głowy oszukanej!
No wypełznij! Chcę spokoju, zabierz zamęt!
Tak dokładnie, choć tak późno zrozumiałem:
W mojej głowie mroczne myśli, (jak robale)
Wciąż się lęgnąm zalepiając moje oczy.
Nie polecę, ale ty mi możesz skoczyć.

AZYL

Już nigdy nie obudzić się…
Znaleźć swe miejsce po drugiej stronie…
Wymazać gumką wspomnienia złe…
Usiąść spokojnie.. Nie gnać… Nie gonić…
Zbudować swój mały, lecz własny świat…
Bez kłamstw… Bez wad…
Spokojnie… Głowa w górę… Jakoś radę dam…
Do przodu… W dal… W dal… W dal…
Uciec stąd w krainę marzeń swych…
Wymknąć się spod kontroli… Żyć…
I jeszcze jeden niepewny krok…
Choć na mej drodze krzyczy znak: Stop!
Zamykam oczy… Muszę tam wejść…
Przekraczam linię… gubię swój cień…
I brodzę… wyciągnięte ręce mam…
Powoli… W dal… W dal… W dal…

MĘTNE MYŚLI

Czasami jakiś grymas z za pancernych szyb.
Czasami jakieś zjawy, fatamorgany, sny.
Czasami w twoich oczach hula wiatr,
Telefon głuchy, prąd wyłączyli i forsy brak.
Czasami mi się zdaje, że cię znam;
Wężowe ruchy, zmęczone oczy, szara twarz.
Czasami mi się zdaje, że wiem, co kryje się…
Czasami mi się zdaje, że wiem skąd ten śmiech.
Co tuszuje, co maskuje, co che skryć?
Czasami myślę, że cię znam. Są takie dni.
Czasami mi się zdaje, że mnie znasz:
Gdy piję wódkę, słucham muzyki, w karty gram.
Czasami mi się zdaje, że wszystko wiesz:
Gdzie pójdę, co powiem, z kim spotkam się.
Czasami wpadnie smutek przez otwarte drzwi,
Poplącze myśli zapuści zęby, napsuje krwi.
Czasami mi się zdaje, że dobrze wiesz:
Co mam w głowie, co mam w sercu, a co gdzieś.
Czasami mi się zdaje, że mnie znasz,
Lecz jak możesz mnie znać, gdy nie znam się sam?

AZYL II

Tak dawno nie zaglądałem tu,
Nie musiałem wypluwać cisnących się słów,
Wytrzepywać z mózgu szczątków nocnych mar.
Tak dawno nie zaglądałem tu, prysł czar.
Krzywa brzoza wygięta przez czas,
Hałdy piachu rozgniatane przez wiatr.
Leśny poszum, świergot ptaków, głos psa.
Ładuję akumulator, odbijam się od dna.
A przecież tak dawno nie zaglądałem tu,
Kiedy mnie ugryziesz wrócę tutaj znów.
By pod drzewem smutną nucić pieśń
I na piachu głowę w górę wznieść.
Wśród ptasich zaśpiewów pogadamy z psem,
Wróci spokój ducha. Nie, nie będzie źle!

TERAZ

Kiedy do stracenia nie ma nic,
Oprócz życia, które też nic warte.
Kiedy do spełnienia nie ma nic,
Marzenia odjechały pięć po czwartej…
Ot wsiadły tak do autobusu,
I są już hen, gdzieś pod granicą,
A ja pod ścianą bez przymusu,
Ze śmiercią, swoją powiernicą.
I kładzie dłonie na me barki
szepcąc do ucha: Tam jest spokój.
Patrzę jej w oczy, to nie bajki.
Opuszczam głowę. Jestem gotów…

TITANIK

Ty i ja, mimo wielu zim,
Ty i ja, to nie my!
Ty i ja, mimo wspólnych trosk!
Ty i ja, Oddala nas los.
Ty i ja, i dziurawe dno…
Toniemy! Pochłania nas toń!

SZA

Powoli zamykam oczy, nie wiem, czy śpię.
Rozpostarty w fotelu… Uśmiechasz się…
Kiedy zamykam oczy oplatasz mnie…
Chociaż cię nie ma obok słyszę szept…
Kiedy zamykam oczy rozpalasz mnie…
Chociaż cię nie ma obok, ja wiem…
Czuję dotyk twych rąk, ciała żar…
Próbuję smaku ust… Cudowny stan…
Kiedy otwieram oczy, zwyczajny świat…
Kolejny raz powalił mnie szatański żart.

O SYTUACJACH

Gdy się nie ma tego, co się lubi, nie lubi się nic.
Gdy pryskają wciąż marzenia, tak trudno jest żyć.
Szukam wyjścia z kręgu, znów zataczam krąg,
Koło nie ma końca, wiem nie wyjdę stąd.
Każdego dnia twój język wbija w me serce nóż.
Ty o tym wiesz, lecz ranisz mnie, co dzień. I cóż?
I coraz większy sprawia ból.
Słuchanie niby zwykłych słów.

NIC NAPRAWDĘ

Nie ma już nic bezinteresownego,
Nawet uśmiech i radość w tle.
I choć nie może być nic gorszego
Wciąż muszę słuchać: Ble, ble, ble…
Nawet, gdy patrzysz w oczy me
Przeliczasz, co z tego możesz mieć.
Te piękne słowa na pozór darmo
– Mistyfikacja, fikcja – to marność.
Za darmo nie ma naprawdę nic.
Nie trzeba płacić tylko za sny.
A te, szalone wciąż nie chcą przyjść…
Otwarte oczy, niedługo świt.
Za darmo nie ma naprawdę nic.
Cóż znaczą sny, gdy nie ma ich.

DO NIEBA, CZY PIEKŁA?

Do zobaczenia w lepszym ze światów, jeżeli jest…
Wśród palm zielonych i pełnych szklanek gin będzie też.
Do zobaczenia, jeśli dolecę w ogóle tam…
Przecież tak łatwo jest zmylić drogę wśród kłamstw.
Jeśli dotrzesz pierwsza do stanu, gdzie kwitnie bez…
Zajmij mi fotel, jakieś słodycze ze sobą weź.
Szerokie łóżko pod baldachimem ty, ja i sny,
Stada aniołków grają na lirach, w tym czasie my…
Do zobaczenia w lepszym ze światów, wyruszam tam,
Podaj mi rękę, na pożegnanie buziaka daj.