PADLINA

Czuję się, jak glista – pełzający robak,
Który chciałby lewitować hen w przestworzach.
Gdy sposób na latanie, to życia niewiele,
Bo tylko w dziobie ptaka – zanim mnie przemiele
Mogę się oderwać i w górze szybować,
By spełnić to marzenie czasu mi nie szkoda.
By zobaczyć rzeczy stąd nie osiągalne…
Tak, jak Ikar skończył upadkiem feralnym,
Tak dla mnie jako pokarm skończona przygoda,
Ale dla tej chwili warto wykorkować…

TYFUS (WIEDZIEĆ WIĘCEJ)

Duszę w sobie, to wszystko, co wiem,
Gdy usta chciałyby krzyknąć: Zostaw go! Skręć!
Wiadomości z drzewa dobrego i złego
Wpadające w posiadanie niechcianego
I co z tego, że przypadkiem zasłyszane?
Ta świadomość, gdy to powiem, to ją zranię.
Duszę w sobie sos wszystkiego, co wiem.
Dylematy mojej wiedzy: kwas i pieprz.
One dręczą, swędzą, gryzą, drapią mnie…
Wieczny problem: dobrze czynię, czy też źle?

ODWODNIENIE (DREN)

Wygłuszyć instynkty utopić pragnienia
Oszukiwać siebie przyjaźń w miłość zmieniać
Nieskończoność robić z zupełnego zera
To jak pod Bałtykiem poprowadzić drenaż
Że to jest bez sensu nie wiem o czym piszę
O życiu bo skomplikowane jest to nasze życie
Gdy już wiesz co miałeś, lub co chciałbyś mieć
Jesteś wycackany jak w gołoledź cieć
Kiedy już trop łapiesz jak myśliwski pies
Myślisz że masz szczęście żeś szczęśliwy jest
W euforii odruchu rzucasz się na szyję
Już musisz hamować to są tylko chwile

ZA GÓRĄ

Jeżeli raj istnieje, ty dotrzesz tam…
Lecz ci, których spotykam są bez szans…
Jeżeli raj istnieje, to prawdy miecz…
Odetnie, pooddziela ziarna od plew…
Jeżeli raj istnieje ty dotrzesz tam…
Lecz ci, których spotykam są bez szans…
Jeżeli raj istnieje, to wiesz, jak jest…
Na jawę wyjdzie każdy fałszywy śpiew…
Jeżeli raj istnieje… Nie moja rzecz…
My się tam nie spotkamy. Lecz czy to pech?

POLA ELIZEJSKIE

W spięć energetycznych ładowań promieniach
Zaiskrzyć oświecić swe napięcie zmieniać
Kilowaty luksy coraz ciemniej w głowie
Wiary wciąż ubywa pytanie odpowiedź
Słup z transformatorem wielka jego moc
Fanatycy mroku pośród mordu żądz
Ostatniej kontrolki konwulsyjne drżenie
Staje licznik prąd zanikł mrok wygrał z istnieniem

SYPANIE

Sny są po to, aby je śnić,
Jak wiatr po to, by wiać.
Marzenia są po to, aby żyć,
Jak skrzydła do lotu ma ptak.
I wszystko niby ma sens,
Lecz siły nie mam już ja,
Aby znajdować w tym sens,
Bo ani dziś marzyć, ni spać.

SUCHY DOK

Ten głos szepcze: Myśl o sobie i korzystaj,
Szukaj przygód, po co stała, trwała przystań.
Każda chwila dziś skradziona beznadziei
I ekstazy przezywane w hotelowych nisz pościeli.
Te godziny: sex i balet do białego rana,
Jeszcze roczek, potem tylko płaczu ściana.
Więc łap dzień, a potem śmiało zeń korzystaj,
Lecz bądź czujna, bo próchnieje stara przystań.

ZWĄTPIENIE (BYWA)

Wisisz nad przepaścią walcząc z demonami,
Toczysz mroczne gry, pauza między drzwiami.
Pozostawiasz wszystko by w tym stanie tkwić.
Wierzysz, że masz siłę. Zbudź się! Nie masz nic!
Chcesz rozwijać skrzydła. – Ktoś tnie! Piłowanie!
Egzystencja zbrzydła! Mózgu drenowanie!
Spadniesz! Wracaj!
Kroczysz po niebiesiech w chmurach nosząc głowę
I wciąż myślisz, że recepty masz gotowe.
Odbijaj! Nie cumuj! Zapomnij złe sny!
Wyrwij się z utopii! Obłędu opuść niż!
Chcesz rozwijać skrzydła. – Ktoś tnie! Piłowanie!
Egzystencja zbrzydła! Mózgu drenowanie!
Spadniesz! Wracaj!
Dzień kolejny mija, znów trwa pałowanie
Sam się unicestwiasz. Twe ciało niechciane.
Ona jest, jak marmur. Serce ma, jak głaz.
Zmień kierunek! Zbastuj! Za ciężki ten garb!
Chcesz rozwijać skrzydła. – Ktoś tnie! Piłowanie!
Egzystencja zbrzydła! Mózgu drenowanie!
Spadniesz! Wracaj!
Słońce pali w oczy! Wielki bucha żar!
Wyhamuj! W swe żagle złap wiatr!
Nie zajdziesz daleko, kiedy kroczysz sam.
Pokonaj tęsknoty! Który wołam raz?
Chcesz rozwijać skrzydła. – Ktoś tnie! Piłowanie!
Egzystencja zbrzydła! Mózgu drenowanie!
Spadniesz! Wracaj!
Który raz wołam?
Łap wiatr!
Wracaj!…

DRZAZGI

Słońce jakby przygasło wydymane.
Zaszyłem się w swej norze, liżę rany
W swej skorupie się zamykam nie otworzę.
Bo się boję. Boję się, że będzie gorzej.
I zamyślam się nad tym losem odpychanym.
Na padole łez znów tak obesranym…
Rozesłałem wici. Tekst: Ratujcie! – Do najbliższych
Aby dali łyk otuchy, zadzwonili, może przyszli.
Abym mógł uwierzyć w to, że sens istnieje.
Abym nabrał nowych sił, znów miał nadzieje.
Znów niósł radość i nie słuchał podżegaczy.
Abym walczył, wciąż dociekał swoich racji.
Bym dał odpór wszystkim czarnym scenariuszom.
Bym odpędził smutki, które wnętrze duszą.
Abym czekał, a cierpliwość zwyciężyła.
Moi drodzy w waszych rękach życia mego złota żyła.

PLACEBO

Przebacz miła, że brakuje sił,
I rozrywa ciszę bezradności krzyk.
Przebacz proszę cierpliwości brak,
I skorupy tłuczonego w furii szkła.
Przebacz jazgot i pił wycie, czyli jazz
Ta muzyka mnie unosi, przecież wiesz.
Przebacz, że rozsadza mnie dziś gniew,
Wiem, że to bliscy cierpią, gdy jest źle.
Przebacz miła, lecz potrzebny był i gin,
Nospa także, bym się z bólu mniej dziś wił.
Przebacz proszę ten kolejny kiepski tekst,
Jednak kiedy piszę jest mi lżej.
Przebacz również, że opuszczam cię,
Ale muszę, muszę gonić w przyszłość biec.