Jeszcze próbuję trawę gryźć tuląc w ramionach te cudowne chwile.
Jeszcze próbuję pytać się: czy są w sercu, głowie czyjejś?
Jeszcze próbuję mówić: nie. zapomnieć spacery, pocałunki, obietnice.
Jeszcze próbuję walczyć z tym, odrzucić w kąt dotychczasowe życie.
Jeżeli jednak braknie sił, zwycięży czarna dama,
Pamiętaj, ten wybór był mój. Nie czuj się oszukana.
Jeżeli przyjdzie kres mych dni prędzej niż się spodziewasz,
To powiedz sobie: Tak chciał los. -Nie patrz do tyłu. Przebacz.
NIEWIELE
Zdawało mi się, że mam przyjaciela, teraz mi się tylko zdaje.
We włosach twoich diabeł śpi, nachodzi cię na jawie.
Rozumu w miłości jest niewiele, późno to zrozumiałem.
We włosach twoich diabeł śpi, nachodzi cię na jawie.
Zdawało mi się, że mam cel i znowu spudłowałem.
We włosach twoich diabeł śpi, nachodzi cię na jawie.
Zdawało mi się, że mam port, lecz nic nie ocalało.
We włosach twoich diabeł śpi, więc mówię mu: dobranoc.
34/42 (CIUT SPÓŹNIONE – ZMIENIONE)
Nie jestem diabłem, ani aniołem, ja, to ja.
Czasami lepszy, czasami gorszy, jak każdy z was.
Miewam problemy i radości, zwykły los.
Niebieskie oczy, długie włosy i ten nos.
Ja piszę wiersze klasy D, dlatego trwam.
Przelewam na papier to, co we mnie gra.
Za ścianą dźwięku lubię się chować, by smutek zmóc.
Czasami wypić setkę wódki wśród mózgu burz.
Dzięki rozmowom telefonicznym nie jestem sam.
Choć bywa nieraz, że mokra kreska przecina twarz.
Ja mam przyjaciół, dla nich jeszcze próbuję tu być.
Ciągle pod górę i pod wiatr, gdy brak mi sił,
Wyciągam nogi, biegnę w płuca łapiąc wiary haust.
By przestać o kłopotach myśleć mam własny świat.
Pragnę miłości odwzajemnionej – wiem, czego chcę.
Znalazłem swoją życiową drogę – świetlisty cel.
Pewnie za bardzo tu otworzyłem mej duszy drzwi.
Ale być szczerym – nawet do bólu, to nie jest wstyd.
30 LAT PÓŹNIEJ
Wspomnij mnie – kiedy czas pokroi ciało twe w zmarszczek sieć.
Wspomnij mnie – kiedy będzie żal stu straconych szans.
Wspomnij mnie – był taki ktoś, kto dać ci chciał swój los.
Wspomnij mnie – był taki ktoś, kto się śmiał choć był ten… pan.
Wspomnij mnie – kiedy będzie ci źle, robaki zjedzą ciało me.
Wspomnij mnie – kiedy ten świat będę oglądał hen, gdzieś z gwiazd.
Wspomnij mnie – czy brak ci tych lat? Uroń łzę. Tam też będę kochał cię.
GDZIE TO JEST? (WYPĘTLIĆ SIĘ)
Zgubiłem gdzieś po drodze sens,
Próbuję zmienić myśli bieg, wypętlić się.
Pożera mnie, wciąż, pytania wbija ćwiek,
Że nie ma dla kogo, więc po co wciąż tu tkwię?
Pochłania mnie czeluść nowego dna,
Zadaje razy mijający czas.
Już nie jest ważne: wczoraj, jutro, dziś.
Męczy tak pusty dzień, ulgi nie niosą sny.
Zgubiłem gdzieś po drodze sens,
Próbuję zmienić myśli bieg, wypętlić się.
Tymczasem narasta pod czaszką ból,
Przenika na drugą stronę, jest mnie już pół.
Bezsilność ciska za włosy, targa gniew
I wciąż pytam się: Gdzie to jest?
A ten głos tajemniczo w moim mózgu drży:
Podaj rękę, chodź tu, chodź tu, przyjdź…
W(U)STĘP
Krzyczę głośniej, proszę ciszej,
Z deszczem lecę, gdzieś pod rynnę,
Błysnę jakimś chorym rymem,
Siedzę sobie wierszę piszę:
O miłości, której nie mam,
Czasem o czymś do zjedzenia,
O paleniu, o siusianiu,
O krasnalach, zimnym draniu.
Złapię słowo, urwę pół,
Z góry robię ciemny dół,
Tworzę zlepek z kilku słów,
By rąbek tajemnicy spruć.
Zedrę maskę z przyjaciela,
Czarne w białe chyżo zmieniam,
Niebosiężne bzdury piszę,
Wiem, co świnia ma w korycie,
Wbiję ćwieka pijakowi,
Potem w dal, ku zachodowi…
Zajrzę księdzu pod sutannę,
Z igły widły, z balii wannę…
Co mnie boli, gdzie mnie strzyka
Znajdziesz to w moich wierszykach.
W MOJEJ GŁOWIE
Tak tu dziwnie, znowu zatoczyłem koło.
Nie przypadkiem przechodziłem obok tego domu.
Dzisiaj w jego pustych oknach hula wiatr,
Spustoszenie straszne – tak działa czas.
Dym z komina już nie leci, smutno tak.
Z żywych istot tylko kornik ma tu dach.
A pamiętam to, jak kiedyś brzmiał tu śmiech,
Tyle szczęścia i radości, aż po zmierzch.
Migają mi przed oczami obrazy, których nie ma:
Ławka w parku i altanka, nasze drzewo,
Zapach jabłek, nawet to mi pozostało,
Lecz w pamięci, no bo tutaj tylko szarość.
Tak tu dziwnie, to było ostatnie koło.
Obiecałem sobie nie przechodzić, obok tego domu.
ROZMOWY Z PSEM
Ratują mnie rozmowy z psem
Pies to nie świnia, buda nie chlew.
A ja znudzony ciskam mu krzywy kij
Wyrzucam z siebie, co mnie boli dziś.
On kłapiąc mordą daje znak:
Stary, ty czujesz to, co ja!
Ratują mnie rozmowy z psem.
Nie zejdzie na psy, nie zdradzi mnie.
A ja zaszczuty w kagańcu każda myśl.
W obroży, na smyczy moje sny.
Zapchlony, cały ten pieski świat!
On mówi: Chodź i zawyj, tak, jak ja!
Ratują mnie rozmowy z psem.
Nie, forsą nie przekupisz mnie.
Siedzi., zajada swoją kość,
Zerka spode łba, taki los.
Szczeka i warczy: Olej ten stres.
I sika pod stary orzech, jak to pies.
Ratują mnie rozmowy z psem.
Nie, nikt tak nie zrozumie mnie.
No, bo wiesz Hultek, jak to jest:
Ja też czuję się, jak pies.
Kolejna migawka z życia mego psa.
Wracaj do budy. Dziś kąsam ja.
BIAŁE MYSZKI – CZARNE MYŚLI
Ciężko ranne myśli snują się, obok rannych snów.
Przepłoszone nadzieje uciekają: Tup, tup, tup…
Zaprzeczenie sensu, okradanie dni
Z wiary w lepsze jutro, poronione dziś.
Zarzynanie uczuć, niby wściekłych psów,
Bełkotliwe prawdy, które fałszem czuć.
W otchłaniach, czeluściach, egzekucji znak,
Odgłos werbli, grad komend: Cel! Pal! Bach!
Zabite nadzieje w zębach zgrzyta piach.
W dole niepamięci, zaniechanych spraw…
Dziś zobojętnienie ogarnęło wszystko,
A wydawało się być tuż, tuż, tak blisko:
Cel życia, radość, że mamy czas,
Że wszystko ma sens i nagle: Trach!
AZYL
Już nigdy nie obudzić się…
Znaleźć swe miejsce po drugiej stronie…
Wymazać gumką wspomnienia złe…
Usiąść spokojnie… Nie gnać… Nie gonić…
Zbudować swój mały, lecz własny świat…
Bez kłamstw… Bez wad…
Spokojnie… Głowa w górę… Jakoś radę dam…
Do przodu… W dal… W dal…W dal…
Uciec stąd w krainę marzeń swych…
Wymknąć się spod kontroli… Żyć…
I jeszcze jeden niepewny krok…
Choć na mej drodze krzyczy znak: Stop!
Zamykam oczy… Muszę tam wejść…
Przekraczam linię… gubię swój cień…
I brodzę… wyciągnięte ręce mam…
Powoli… W dal… W dal… W dal…