STUDNIA, ALBO DE(E)N.A.T URATY

Wybrać radość całego życia, utoczyć zeń pastylkę…
Wywar z tych dobrych dat, każdą cudowną chwilkę…
Uczynić eksperyment, aby cały ten smak
Był esencją słodyczy minionych trzydziestu trzech lat.
Więc warzę, mierzę i liczę, kalkuluję… I co?
Czy to może być prawdą? Może gdzieś powstał błąd?
Szale wagi taruję, ale taki jest fakt. On prowadzi do wrzenia,
Bo z ogromu mych lat odliczając z zapasem co odebrał mi sen…
Pozostało około stu dni i jakieś marne ćwierć.

PO PRZEJŚCIACH

Rozmiękcza mnie, kiedy twój głos
Zanika, łamie go szaleństwo trosk,
Gdy każde słowo przenika ból,
Spod powiek cieknie w kropelkach sól.
Tak pragnę wtedy tulić w ramionach,
Oddać energie, cudu dokonać,
Aby przywrócić zburzony ład,
U stóp twych złożyć calutki świat.
Chciałbym wygasić impulsy złe,
Aby to wszystko, co było mdłe
Stało się jasne, jak oczu twych blask,
Na twarzy by zakwitł uśmiechu kwiat.

BEZSENNOŚĆ

Ty niby Red bul dodajesz skrzydeł
Jaśniejesz łuną pośród straszydeł.
Ja nie śpię, by się nie lękać snów,
Które po zmroku, jak stada psów
Ostrzą kły swoje, aby mnie gryźć
Twoim obrazem, lecz razem z nim.
Nie dla mnie oczu blask i ten śmiech
I śpię, czy nie śpię i tak to wiem…
Więc wszystkie kłamstwa, mętne wywody
I przemilczenia to są przeszkody,
By spać, i aby nie lękać się snów,
By idąc do łóżka nie mówić: Kurwa, znów.

JASKÓŁKA

Znów przed sobą mam dwie drogi, po wypadku tylko bliznę,
Nie upadłem i wciąż żyję, nie wpłynąłem na mieliznę.
Jestem silny, choć na Bonda, ni Arnolda nie wyglądam.
Mam zapasy optymizmu wytrzymałość mam wielbłąda,
Z wnętrza radość wydobywam, a pokłady są bogate,
Znów pulsuję, i znów walczę, i z miłością, i ze światem.
Ruszam w taniec, żeby zgarnąć, to co zgarnąć się należy,
Bo podstawą egzystencji to nie padać duchem. Wierzyć,
Wierzyc, wierzyć, wierzyć…

WYGNANIE

W cudu potrzebie zrywam kajdany,
By nie poznany został poznany.
Aby przestała już boleć głowa,
Świat, aby wreszcie przestał wirować.
Czeluść ogromna, by się zamknęła,
By już nie było odosobnienia.
By czarne myśli zmieniły w białe.
Miłość nie stała tylko towarem.
By alkoholem już nie wygłuszać
Słów, które dzwonią w skrytości ucha.
By język nie był już skołowany.
By kwitła przyjaźń, a nie slogany
Cud jednak nastał, pękły kajdany,
Lecz znowu jestem sponiewierany.

MI (ŁOŚĆ I) TY

I tak mity się walą, ideały twardo spadają na twarz…
Niczym pisklę, które z gniazda wyrwał wiatr
Zanim się urodziło na dobre bez lęku zanika wśród liści
Umiera nie znając uczucia: miłości, radości, zawiści.
Pozostaje tylko po skórki szarości: nagi szkielet, biel kości,
Cień, pył chaosu myślenia, ból w niebycie istnienia (marności).

…BAŁO MI SIĘ

Zebrać się muszę,
Bo czas mą duszę
Zapędzić do galopu.
Wśród ciągłych lopów
Już nie być z boku,
Lecz w toku
Stać wydarzeń.
W krainie marzeń
Być rzadkim gościem,
Stąpać po moście
Swojego chcienia.
W kąt urojenia!
Walnąć obuchem
W szepty za uchem,
Wywabić plamy,
Z radości bramy
Zerwać łańcuchy.
Nabrać otuchy.
zatrzymać marę!
Przywrócić wiarę!
Przywrócić wiarę!
Przywrócić wiarę!

DEZORGANIZOWANIE

Znalazłem kogoś, kto mnie pociągnął – ot tak.
Szarpnął za rękę, wyrwał z letargu – to bez dwóch zdań.
Choć się nie mieści dziś w mojej głowie i snach,
Że w kilka minut można pokruszyć na drobny mak…
Syrop słodyczy wlać, zapomnienia o tym co złe…
Wprowadzić bezład, zdezorientować, wpiąć się, jak rzep.
Ja znów nie trafiam celu, rozpraszam, zamyślam się,
W uszach brzmi każde słowo, ta pewność siebie i śmiech…
Gdzieś w dali biją dzwony. Nie jestem głuchy na zew.
Coś się dzieje tak szybko, że nawet gna moja krew,
Myśl ginie gdzieś za zakrętem, lecz druga goni ją myśl,
I czekam na jeden sygnał łudząc się: Może dziś?

USTA (WIENIA)

Wciąż to czuję a ty pewnie zapomniałaś
W zalewie pieszczot dziś innego objęć ciała
Dla ciebie nieistotna, drobna chwila zapomnienia,
Dla mnie zaklęcie, bajka, co noc w dzień zamienia.
Rok już minął, a ja wciąż nie mogę się pozbierać,
Chociaż zewsząd słyszę głosy: Zbudź się! Mówi ziemia!

A GU GU

Czy dziecinność może być bronią?
Tak, twe naiwne słowa są zbroją,
Uśmiech tarczą, niewinność orężem,
Wiara ślepa opatrzności mężem.
Czy dziecinność może być bronią?
Tak, twe gorące myśli cię chronią.
Spojrzenie czyste na zepsuty świat
Ukrywa nań zło i pozbawia wad.
Czy dziecinność może być bronią?
Tak, myśl pewna, że nie ciebie gonią
Więc dryfujesz pośród niepowodzeń fal
I życzę ci, aby nie opuścił cię ten żar